Wakacje dobiegły końca, to czas na podsumowanie 🙂 Tym razem z przyczepą wyruszyliśmy nad polskie morze. Co zobaczyliśmy, gdzie byliśmy, ile przejechaliśmy? Tegoroczny wyjazd to objazdówka polskiego wybrzeża. Co nam się spodobało, jakie mogę dać Ci rady? O tym we wpisie.
Od poprzedniego roku marzyliśmy o ponownej podróży z przyczepą kempingową. Zeszłoroczne wakacje narobiły nam ogromnego apetytu na taką formę spędzania urlopu. Jednak odkąd pojechaliśmy w tym roku kamperem do Włoch, całkowicie zmieniło się nasze postrzeganie przyczepy i trudno nam było nie porównywać. Ale do tego jeszcze wrócę. Póki co: wakacje z przyczepą 2017. Początkowo miała być objazdówka dookoła Polski, ale to nie było takie proste zadanie (trzeba by wieeele czasu). Stanęło na objazdówce po polskim wybrzeżu, bo co będę oszukiwać, nigdy nie byłam np. w Międzyzdrojach. Ogólnie chyba “najdalej” byłam w Ustce, a przecież jest tyle pięknych miejsc nad polskim morzem.
Przed samym wyjazdem dopadły nas wątpliwości. Głównie pogodowe. Ogólnie miało padać i być zimno. Dokupiliśmy śpiwory dla dzieci i uznaliśmy, że przecież w ciągu trzech tygodni nie może padać codziennie (niestety może :)). I jednak ruszyliśmy.
To tak słowem wstępu. To teraz konkrety!
Niżej zobaczysz mapę naszej podróży nad polskim morzem. Wszystkie literki to punkty, które odwiedziliśmy. Trasa nie zawsze jest adekwatna, ale punkty owszem.
Jeśli wolisz popatrzeć dokładnie to kliknij w ten link do mapy.
Ile kilometrów przejechaliśmy?
Ruszaliśmy spod Warszawy, gdzie odebraliśmy przyczepę (tę samą co w ubiegłym roku). Najpierw pojechaliśmy na mazury, a potem już nad morze i jechaliśmy na zachód, a potem powrót. Ogólnie przejechaliśmy 2700 km. Auto z przyczepą jedzie ciut wolniej niż sam samochód, ale i tak jechało się szybko. Największym “wrogiem” były remonty, objazdy i wąskie drogi – tam jechało się duuużo wolniej.
Jechaliśmy w zestawie 2+2, czyli ja, Michał i nasza dwójka dzieci lat prawie 5 i 3,5 🙂 Nasz samochód i przyczepa.
Gdzie byliśmy
Polecam Ci nasz pamiętnik z wakacji, starałam się codziennie spisywać nasze wspomnienia, co również dla mnie samej jest niesamowitą pamiątką. Cieszy mnie, że Wam również czytanie sprawiało frajdę :*
Gdzie byliśmy:
- 16.07 dzień 1: w drodze na mazury
- 17.07 dzień 2: Tumiany, jezioro Pisz i mega fajne lenistwo (oraz pyszne pierogi)
- 18.07 dzień 3: morze nocą
- 19.07 dzień 4: Hel i fokarium
- 20.07 dzień 5: plażowanie, Rozewie
- 21.07 dzień 6: Swarzewo i labirynty
- 22.07 dzień 7: Gąski
- 23.07 dzień 8: ogrody Hortulus i Kołobrzeg
- 24.07 dzień 9: plażowanie w Gąskach
- 25.07 dzień 10: Niechorze
- 26.07 dzień 11: Szczecin (i mega ulewa)
- 27.07 dzień 12: Międzyzdroje i świnoujście
- 28.07 dzień 13: Jarosławiec
- 29.07 dzień 14: Ustka i Darłówko
- 30.07 dzień 15: plażowanie, Jarosławiec
- 31.07 dzień 16: Czołpino (bardzo fajnie!)
- 01.08 dzień 17: Stilo
- 02.08 dzień 18: Jantar
- 03.08 dzień 19: powrót do domu
Wspomnienia z wakacji – nasze filmy
Poniżej kilka filmów, które oddają to co robiliśmy, czuliśmy 🙂 Trochę zabawne, miłe i bardzo spontaniczne, każdy film to mix kilku miejsc. Przy okazji każdy ma jakiś dobry przepis.
To pierwszy, z początku, tutaj są m.in mazury.
Drugi z Gąsek, Kołobrzegu, ogrodów Hortulus i Niechorze też tu się załapało:
Trzeci z bardzo deszczowego Szczecina, ale te ze Świnoujścia i powrotnej drogi. Ale nie zmontowałam go 🙂
Co nam się podobało, co nas rozczarowało?
Najbardziej podobała mi się plaża Czołpino, w ogóle to był fajny dzień. Blisko natury, daleko od zgiełku. Wtedy sobie odpoczęłam, choć chodziliśmy. Pięknie też jest w ogrodach Hortulus! Michał ma podobny typ.
A dzieci? Im się podobało wszędzie! 🙂 W ogóle mam wrażenie, że te wakacje, choć pogodowo kiepskie, to dla nich były atrakcyjne. To głównie za sprawą atrakcji właśnie dla dzieci, a przede wszystkie latarni morskich, które w pewnym momencie stały się celem naszej podróży. Dzieci chciały zdobywać latarnie, na każdą wejść. Zbierały bilety, odznaki i naklejki i co tylko się dało. Zachwycone też były Miastem Myszy (tutaj pisałam o tym miejscu).
A wracając do latarni, to widzieliśmy ich 11, na 7 weszły dzieci, na 8 ja. Wielu nie zdobyliśmy przez ograniczenie wiekowe i możliwość wejścia od lat 4. I choć wiedziałam, że akurat nasze Młodsze dziecko da radę, to nie było opcji, a jakieś kłamstwa również nie wchodziły w grę 🙂 Trudno, jest po co wracać. W każdym razie nasze małe dzieciaki pośród zdobytych latarni, zdobyły najwyższą latarnię morską w Polsce, która jest w Świnoujściu. To 300 zakręconych schodków 🙂
Co jest do powtórzenia lub zmiany?
Przyznam, że tegoroczna pogoda ostudziła mój zapał na najbliższy czas jeśli chodzi o wakacje w Polsce 🙂 Raczej krótkie wypady – chętnie. Za to za kilka lat bardzo chcielibyśmy z dziećmi powtórzyć wakacje szlakiem latarni morskich w Polsce, ale piechotą. Tylko wydaje mi się, że muszą być ciut więksi. Wtedy ruszymy z plecakami z Helu w kierunku Świnoujścia lub odwrotnie i odwiedzimy każdą latarnię morską, również te, których nie udało nam się tym razem. Wtedy też zaopatrzymy się w paszporty do zbierania pieczątek z latarni morskich (można taki paszport zamówić wysyłkowo lub kupić na kilku wschodnich latarniach). Czy nam się uda? Zobaczymy, ale chętnie bym to kiedyś zrealizowała 🙂
Jeśli chodzi o odczucia inne, to choć przyczepę kempingową uwielbiam, to chyba kolejnym razem wrócimy do kampera. Ale to czas pokaże co my tam jeszcze wymyślimy. Póki co mamy głowy pełne cudownych wspomnień!
Wspomnienia, co zapamiętamy
Wyżej znajdziesz linki do naszych pamiętników, sama czytam je z przyjemnością, bo to zamknięte w słowach nasze wspomnienia. Czasem podczas wyjazdu ogarniała nas złość i niemoc, głównie ze względu na pogodę. Nie ma co ukrywać, pogoda w tym roku naprawdę dała się we znaki. Nad morzem lało. Tak naprawdę na te 3 tygodnie wakacji na plaży byliśmy 3 razy! 3 dni na plaży! Oczywiście bywaliśmy częściej, ale by tak sobie leżeć i plażować to tylko 3. Przy czym raz i tak padało, ale nie daliśmy za wygraną haha 🙂
Można by powiedzieć, że skoro padało to było kiepsko. Ale tak nie jest. Liczą się ludzie i wspomnienia. A wspomnień mamy mnóstwo. Są takie, które nas przerażają, jak zgubienie przejściówki do przyczepy, ale też cała masa fantastycznych. Wspólne pływanie rowerem wodnym, najlepsze pierogi ze szczupakiem, zdobywanie latarni morskich, w tym tej najwyższej w Świnoujściu, niesamowita ulewa w Szczecinie, kilogramy zjedzonych lodów i gofrów, spacery przez las, nocna wyprawa na plażę, wychodzenie z labiryntu bez mapy i… mogłabym tak wymieniać bez końca. Każdy dzień to kolejne wspomnienie 🙂
Co bardzo nam się przydało – TOP 5
Już robiłam takie podsumowanie przy innych wyjazdach, zerknij np. na wpis 10 gadżetów na wakacje, ale na tym wyjeździe przydały się również inne rzeczy, które zasługują na wyróżnienie, wspomnienie, aplauz i inne takie cuda 🙂 Oto moje TOP 5.
1. Kurtki składane w kuleczkę.
Proste kurtki, składane, chroniące od deszczu, które nosiliśmy non stop ze sobą. Które używaliśmy prawie codziennie, które schły błyskawicznie i dawały nam ochronę przed deszczem. Najlepszy zakup. My swoje mamy już jakieś 7 lat, chłopcom dokupiłam teraz. Ich są fajniejsze, bo na suwak. Wszystkie z Decathlonu. My mamy Raincut o takie, 35 zł, chłopcy mają model Hike 100, o tutaj, 39 zł. I w kolejnych latach nam też wymienimy na te z suwakiem 🙂
2. Pudełka na jedzenie Monbento
Jedzenie robiłam w zasadzie codziennie. Zawsze pakowałam nam do piętrowych pudełek. Każdy ma swoje pudełko i w każdym były dwa dania + w dodatkowych pudełeczkach jakaś przekąska/deser. Mam wiele pudełek i wciąż Monbento prowadzą w tym zestawieniu. Są przede wszystkim szczelne oraz piętrowe. Ja nie robię tylko przekąsek tylko “obiadki”, zależy mi na tym, by takie danie się zmieściło i by potem każdy je zjadł ze smakiem. Ja wszystkie kupiłam w tutaj. Dla dzieci model Tresor, dla mnie klasyczny, Michał ma duży square. [rabat-pp kod=”zanshin”]
3. Nocnik Potette plus
Nadal wymieniam ten gadżet, bo to świetne rozwiązanie nie tylko by dziecko korzystało z toalety (pełni rolę nakładki), ale też idealne na plaży (rozkłada się w nocnik, wkłada torebkę, a potem zawiązuje i wyrzuca). Jeden z najlepszych gadżetów dla dzieci, a na wakacje – obowiązkowy, jeśli masz dzieci już bez pieluszek. I kupisz go tutaj, 69 zł. A wkłady są dostępne po 10 i 30 szt, kupisz tutaj, te większe 46 zł.
4. Garnek multicooker Redmond
Kupiłam go jakiś czas temu, w dużej mierze z myślą o wyjazdach (np. na kwaterach nie zawsze jest kuchenka, a garnek jest na prąd). Zabraliśmy go do przyczepy (w kamperze niewiele używałam głównie ze względu na temperaturę). I to było super. To tutaj gotowałam zupy, ryż, czy piekłam chleb. Bardzo fajne urządzenie, które daje dużo możliwości i jest niedrogie. Ja mam model RMC-M20 i kupisz go TUTAJ, 259 zł (co zabawne na stronie producenta jest drożej 🙂 Jest też mniejszy, tutaj, 229 zł.
5. Termos
Ha! Gadżet, który powinnam umieścić na pierwszym miejscu. Termos z ciepłą herbatą był z nami codziennie. Ja akurat kupiłam termos Monbento, który ma zaparzacz, więc zalewałam wodą i herbata sama się robiła. Jego minus to brak kubka (lepszy pod tym względem jest Esbit, o taki, 65 zł), za to Monbento ma ten zaparzacz i jest ładny! W dodatku herbata jest ciągle gorąca, nawet kolejnego dnia! Kupisz tutaj, 119 zł. [rabat-pp kod=”zanshin-krotki”]
I to chyba tyle. Dziękuję, że byłaś/byłeś z nami podczas naszych wakacji, że tak chętnie czytaliście pamiętnik z podróży. Dziękuję za wszystkie komentarze, ciepłe słowa, podpowiedzi, porady i w ogóle. Cieszę się, że spisując nasze wspomnienia mogłam się dzielić nimi z Wami, że kogoś zainspirowały te wpisy, że ktoś chce spróbować, że ktoś inny z kubkiem ciepłej herbaty relaksował się czytając. Dziękuję i życzę samych cudownych wyjazdów!
PS: o przyczepie pisałam TUTAJ – wiele pomocnych wskazówek 🙂 Koszty wakacji tutaj.