Od powrotu z naszego Euro Trip zbieram się do podsumowania, jak wygadało noszenie w chuście na wyjeździe. Takie przemyślenia, które pewnie będą wyjściem do kolejnych wpisów. Czy chusta zdała egzamin, czy coś bym zmieniła, czy spotykałam się z dziwnymi reakcjami? O tym we wpisie.
Podczas naszej podróży po Europie wiedziałam, że będziemy dużo nosić w chustach. Młodszy 15 mc i starszy niespełna 3 letni to fajni kompani do podróży, ale to maluchy, które jednak męczą się szybciej niż my (choć Starszak na koniec podróży dotrzymywał nam kroku). Wiedzieliśmy też, że będziemy w miejscach gdzie wózek może nie dać rady.
Bardzo dużo nosiliśmy i dzięki chustom było łatwiej, mogliśmy zobaczyć więcej, choć czasem miałam ich serdecznie dość i odgrażałam się, że sprzedam wszystkie zaraz po powrocie 🙂
Podsumowanie wyjazdu z chustą
Miałam ze sobą 4 chusty, na miesiąc, uwzględniając pranie, było OK. Ja używałam trzech, Michał miał tę czwartą, swoją ulubioną. Dwie chusty były bawełniane, jedna z lnem, jedna z bambusem (poczytaj o domieszkach w chustach). W trakcie wyjazdu kolejny raz przekonałam się, że to nie tylko domieszki wpływają na nośność, ale sposób wiązanie i to, jak chusta pracuje.
Brakowało mi czasem nosidła, a najlepiej dwóch, w tym toodlera (większe nosidło, dostosowane do noszenia sporych dzieci). Czemu? Mniej więcej w połowie wyjazdu marzyłam by dzieci (15 mc i niecałe 3 lata) wsadzić szybko w nosidło, bo starszy wyskakiwał po 10 minutach od czasu zawiązania, a młodszy w ogóle nie chciał siedzieć na plecach u Michała, a chciał tylko u mnie. Każde wiązanie u męża (z młodszym) było do bani, a ja marzyłam by choć chwilę odsapnąć. Nie wiem czy nosidło byłoby lekiem na całe zło, ale w tamtej chwili żałowałam, że go nie wzięłam.
Nosiłam najczęściej w plecaku prostym (zobacz jak wiązać chustę na plecach), bo to najlepsze i najszybsze wiązanie, które dawało mi swobodę, wygodę, a dziecku dobrą pozycję i możliwość zwiedzania z mojej wysokości. Michał też motał w plecak prosty.
Starsze dziecko nosił zazwyczaj Michał, początkowo częściej, a pod koniec podróży w zasadzie chusty nie braliśmy ze sobą. Czemu? Bo Starszak wskakiwał na 10 minut, a potem chciał wyjść. Noszenie chusty przez cały dzień było więc trochę zbędne, lepiej było usiąść w parku i odpocząć.
Podczas podróży spotkałam tylko dwie chustowe mamy, za to widziałam kilkanaście nosideł sztywnych tzw. wiasiadeł, które nie są najlepszym wyborem dla dziecka (patrz wisiadło vs nosidło). Jeszcze jest wiele do zrobienia w kwestii szerzenia wiedzy o noszeniu. No i wózki, cały przekrój wózków, choć najwięcej Chicco i Bugaboo (Cameleon jest zdecydowanie wszędzie!).
Spotykały nas same miłe reakcje. Szczególnie turyście z Azji byli zafascynowani każdym moim motaniem 🙂 zawsze reagowali niesamowicie pozytywnie, a nasze dzieci słyszały jedynie, że są “cute”. Czasem żartowaliśmy z Michałem, że możemy stanąć i obok postawić kapelusz, na pewno zawsze ktoś by coś do niego wrzucił 🙂
Dzięki chuście byliśmy z dziećmi w: Bratysławie, nad Balatonem, Zagrzebiu, w chorwackim Nin, Pag, Splicie, Gradacu, zwiedziliśmy wodospady Krka, Plitwickie Jeziora, Dubrownik, byliśmy w Bośni i Hercegowinie, przeszliśmy całą Wenecję, Padwę, Wiedeń, Ljubljanę <3 (zobacz gdzie byliśmy Euro Trip).
Tak, mieliśmy wózek, czasem braliśmy, by odpocząć i wtedy nagle dostrzegałam wszystkie ograniczenia, które z chustą nie istniały. Wiecie schody, małe restauracje, plaża. Czasem żałowałam, że mamy go ze sobą, a czasem było mi go brak. Wózki są super, wszędzie nie pojadą, ale absolutnie jedno drugiego nie wyklucza.
Upały w chuście. To temat na oddzielny wpis, ale starałam się dobierać ubrania naturalne, przewiewne i zawsze kapelusz od słońca. Na pewno ułatwieniem było to, że dzieciaki też sporo chodziły samodzielnie.
Czy chusta na wyjeździe się sprawdziła? Tak, choć, jak wspomniałam, miałam niekiedy dość noszenia. Tak, mówię to ja i choć pisząc to teraz jest mi odrobinę głupio, to tak miewałam takie uczucia 🙂 Choć mam opanowane wiązanie do perfekcji to zdarzały mi się gorsze wiązania, gorsze momenty i zwykłe zmęczenie. Mimo wszystko chusta (i myślę, że idealnie dobrane nosidło też) pozwoliło nam spędzić super wakacje z dziećmi.
Mam po tym wyjeździe wiele przemyśleń na temat noszenia, więcej pokory, więc z czasem pojawi się kilka wpisów, które może i Wam ułatwi dobranie idealnego sposobu noszenia dziecka 🙂 Jeśli macie dodatkowe pytania to piszcie.
A poniżej kilka zdjęć z podróży <3