Zero waste to teraz, okazuje się, taki modny trend. Ja wolę podejście less waste, czyli mniej śmieci, mniej odpadów, bo wydaje mi się, że zero waste jest trudne, ale też boje się popadania w skrajności. Uważam jednak, że jeśli każdy z nas zrobiłby coś wokół siebie, nawet małego, to jest to już ogromny krok ku lepszemu, a tym samym zmniejszeniu ilości odpadów.
Pisałam już kilka razy o moich próbach, trudnościach czy sukcesach z zero waste. Polecam bardzo fajny wpis (z cudownymi komentarzami tutaj. Od tamtej pory minęło trochę czasu i pora zrobić podsumowanie, szczególnie, że właśnie pakujemy się na wyjazd i sama staram się planować również wakacje w myśl “less waste”. Chciałabym aby ten wpis był również trochę inspiracją dla Ciebie, ale też piszę wprost co sprawia mi trudność, co mogę poprawić, a robię to dlatego, że wiem z wielu rozmów, że niektóre osoby po prostu poddają się po napotkaniu trudności, a naprawdę to wcale nie jest tak, że wszystko jest tak instagramowo piękne 🙂
Co mi się udaje robić
Zaczniemy pozytywnie, czyli powiem Ci co udaje mi się robić by generować mniej śmieci.
1. Zakupy do własnych woreczków
To chyba najprostsze i najmilsze w tym całym ograniczaniu odpadów. Dlaczego najmilsze? Bo zakupy do własnych woreczków są po prostu ładne i przyjemne, tak z czysto estetycznego punktu widzenia. W końcu nie walczę z foliówkami (ich rozklejanie to masakra) i w końcu nie muszę się zastanawiać co potem z tymi jednorazówkami zrobić. Mam za to ze sobą piękne koronkowe, bawełniane i inne woreczki do których pakuję warzywa, owoce, pieczywo. Uwielbiam robić z nimi zakupy, serio. A to wszystko pakuję do mojej genialnej torby Loqi (20 kg obciążenia), tutaj, 45 zł. [rabat-pp kod=”zanshin-krotki”]
Woreczki wzbudzają zachwyt u innych ludzi i w kasie, póki co nie zdarzyło mi się nic niemiłego, czasem jest zdziwienie, ale w większości przypadków pozytywne. Ostatnio pani pytała się, gdzie na sklepie są tak ładnie zapakowane bułeczki, bo też by takie kupiła (była pewna, że znalazłam takie “gotowce” :)).
Czasem ktoś się pyta czy nie płacę przez to więcej, ale tak szczerze to nie są to ogromne kwoty 🙂 Koronkowy woreczek waży ok. 15 g (właśnie ważyłam), te bawełniane duże ok. 20-30 g. Foliówka-jednorazówka waży ok. 3-4 g. Czyli np. na jabłkach płacę 2-3 grosze więcej na zakupach do własnych torebek, przy bakaliach będzie to więcej, ale mimo wszystko przyznasz, że nie jest to zawrotna kwota, raczej granica błędu.
Zatem owoce, warzywa zawsze kupuję do własnych woreczków. Mięsa nie kupuję więc odpada mi temat pudełek, jedyna trudność to póki co szpinak, nie trafiłam na niepakowany, może gdzieś jest, ale jednocześnie jazda np. na drugi koniec miasta nie wydaje mi się eco.
To co nam się udało to to, że dla dzieci jest to całkiem naturalne, biorą woreczki materiałowe i pakują, a najbardziej podoba im się kupowanie w sklepie samotnych bananów. Dla tych, którzy nie wiedzą, jakiś czas temu na profilu Banki żywności była zachęta by brać te banany oderwane od kiści, bo zazwyczaj nikt ich nie chce i to one najczęściej trafiają do wyrzucenia. Zatem bierzemy samotne banany 🙂
Próbowałam też brać bakalie, ale niestety na tych na wagę nie ma informacji czy są siarkowane, ile jest cukru itd. Będę o tym pisać niżej, ale ogólnie nie mam przekonania.
2. Zakupy lokalne
Zrezygnowaliśmy z zakupów spożywczych online. To też zmniejszyło nam ilość marnowanego jedzenia, bo nie kupuję na zapas, tylko na bieżąco i to głównie blisko siebie. Nie zawsze jest to idealne rozwiązanie, ale faktycznie robienie zakupów co 2-3 dni jest całkiem fajne. Był moment, że korzystałam z kooperatyw typu Rano zebrano czy Lokalny rolnik, ale ostatnio częściej idę do pobliskiego sklepu czy na bazarek.
Ogólnie z zakupami online mam jeden problem, po prostu generowały mnóstwo śmieci. Nawet gdy zamawiałam w Piotrze i Pawle dostawę w kartonie to niestety warzywa czy różne produkty i tak były w foliówkach. Najtrudniej jest we Frisco, który ma super asortyment, ale tam potrafią przyjechać każde 3 jabłkach na osobne tacce. Wiem z czego to wynika, ale ilość śmieci mnie przeraża.
3. Woda
Od wielu lat nie kupujemy butelek z wodą, kiedyś tego było sporo, ale mamy dzbanek z filtrem i służy nam już któryś rok z rzędy, a my wymieniamy tylko filtry. Na wyjścia zawsze zabieramy butelki z własną wodą, najczęściej wlewam naszą przefiltrowaną do butelek. Ostatnio głównie mamy butelki Sistema (polecam mój test butelek), bo okazały się najwygodniejsze. A ze względu na tworzywo (PET) zrezygnowałam (niestety) niemal całkowicie z butelek Dafi (tych z filtrem). Bardzo lubię też butelki Monbento czy Brita, ale najwygodniejsze i najlżejsze są Sistema, o takie, ok. 14 zł.
Ogólnie butelkę z wodą mamy zawsze ze sobą, jak wychodzimy we czwórkę to mamy 4 butelki itd. Zdarzyło nam się ostatnio raz jeden dokupić butelkę wody dużą (i rozlaliśmy do naszych), bo na rowery zabraliśmy za mało wody! Ale ogólnie na takie zwykłe wyjścia nie mamy wpadek.
Problem mamy jedynie na wyjazdach, tam niestety często kupujemy wodę butelkowaną (ale w tych 5 l baniakach), bo nie zawsze nadaje się ta z kranu, szczególnie jeśli nie wiemy czy picie takiej jest bezpieczne (przy dzieciach nie możemy sobie pozwolić na eksperymenty :)). Jeśli jednak jest OK (np. ostatnio gdy byliśmy w Poznaniu na kilka dni) to pijemy kranówkę i taką napełniamy do swoich butelek. Fajnie jest we Włoszech bo tam co chwilę są kraniki czy nawet automaty z wodą, gdzie można dolać do swoich butelek.
4. Jedzenie na wynos
Bardzo, bardzo często zabieramy swoje jedzenie na wynos. W zasadzie na niemal każde wyjście mamy swoje lunchboxy. Przyznaję, że niekiedy noszenie 4 pojemników i wody wymaga wzięcia wygodniejszej torby, ale tutaj naprawdę jesteśmy dość konsekwentni i bierzemy jedzenie nie tylko ze względu na mniejszą ilość odpadów co przede wszystkim ze względu na zdrowie i wygodę 🙂
Zdarza nam się jadać na mieście (o tym dalej), ale głównie, również na wakacjach, mamy swoje. Mam wiele pudełek, ale na wyjścia najczęściej bierzemy Monbento, takie, 139 zł, a dla dzieci model Tresor, taki, 89 zł. [rabat-pp kod=”zanshin-krotki”]
5. Przechowywanie jedzenia
W domu zrezygnowałam z używania folii aluminiowej, zminimalizowałam też folię spożywczą, wszystko jest w pudełkach (głównie z tworzywa by też dzieciaki bez problemu wyjęły coś samodzielnie z lodówki :)). Za to znalazłam też patent na chleb, który do tej pory faktycznie trzymałam w foliówce, otóż mamy taką chustę do owijania. Ona świetnie trzyma świeżość, jest ładna, wygodna i w ogóle ohh i ahh. O taka, 33 zł ([rabat-pp kod=”twojlunchbox-krotki”]). Mam też owijki bawełniane, chyba też kupię taką na chleb, bo póki co mamy kanapkowe.
Czy nie używam woreczków? Zdarza mi się, mamy takie strunowe z ikei i je używam wielokrotnie (w sensie myję je), już dawno nie kupowałam nowego opakowania, w nich trzymam jakieś bułeczki jeśli te zdarzy nam się kupić czy twarde sery.
6. Mniej zmarnowanego jedzenia
W tej kwestii idzie nam naprawdę dobrze, baaardzo rzadko wyrzucamy coś niedojedzonego, uczymy też dzieci by robiły sobie tyle kanapek ile zjedzą i że łatwiej dorobić niż zrobić furę i nie dać rady zjeść. Często też wykorzystuję co zostało do kolejnych dań, np. z kaszy robimy genialne gryczane słodkie kulki, przepis tutaj, które pokochaliśmy miłością wielką.
Warzywa kupuję na bieżąco, czasem się denerwuję, że czegoś mi zabrakło i muszę szybko skoczyć na rowerze lub piechotą, ale ogólnie te zakupy na 2-3 dni są serio całkiem wygodne.
7. Kubeczek menstruacyjny
Od dawna używam kubeczka menstruacyjnego, to najlepszy gadżet jaki odkryłam. Po pierwsze jest to ogromna wygoda, zdrowsze niż tampony, a poza tym jest mniej odpadów. Serio, gdybym z tego wpisu miała wytypować 3 rzeczy najważniejsze to byłyby to woreczki zakupowe, woda i właśnie kubeczek menstruacyjny. Genialny gadżet.
Nie używam już innych środków higienicznych, w czasie miesiączki sięgam dodatkowo po wkładki, ale poza tym nic więcej. Zatem ilość odpadów i wygoda bez porównania. Jeśli zainteresuje Cię ten temat to o kubeczkach pisałam tutaj. Mój faworyt to Lunette, kupisz tutaj, 129 zł. [rabat-pp kod=”betterland-krotki”]
8. Pieluchy dziecięce
Tak, tak, wiem, już nie mam dzieci pieluchowych. Ale czytają to różne osoby, a pieluchy wielorazowe to był początek zmiany myślenia w kwestii mniejszej ilości odpadów. To wtedy pierwszy raz zobaczyłam ile śmieci generujemy. Początkowo wydawało mi się, że te całe pieluchy wielo to nie dla mnie. Ale okazało się, że to tańsze, zdrowsze i mniej śmierdzi 🙂 O pieluchach pisałam sporo tutaj. Ogólnie to była świetna decyzja!
9. Kosmetyki
Tutaj mam sukcesy i porażki. Ogólnie ja używam niewielu kosmetyków, w kwestii pielęgnacji cery mam hydrolat różany i płyn micelarny. Nie maluję się, więc cała kolorówka odpada. Ostatnio staram się przerzucić na płatki wielorazowe, strasznie mi się podobają 🙂 Tak czy tak, w kwestii pielęgnacji twarzy mam naprawdę minimum.
Za to z innymi kosmetykami bywa trudniej. Mam genialny olejek do ciała (polecam, to majstersztyk!), nazywa się aromabaza i super nawilża, taki, 89 zł. Niby do masażu, ale chętnie po niego sięgam 🙂 Dla dzieci odkryłam super płyn do mycia, taki. Niemniej to są opakowania oczywiście, ale nie zrezygnuję z tego póki co.
To samo z włosami – dużo tego u mnie, ale czuję, że tutaj nie zrezygnuję z wielu. O tym niżej. Po prostu staram się kupować kosmetyki w pojedynczym opakowaniu, fajnie to widać na przykładzie past do zębów czy kremów, o ile mogę wybieram te bez dodatkowej tekturki.
10. Pranie
Od kilku miesięcy przerzuciłam się na pranie z kulami do prania. Porzuciłam proszki, płyny itd., super się sprawdza ALE o swoich przemyśleniach napisałam więcej tutaj. Niby pierze, wszystko jest czyste, a nawet “wytrzepane”, ale no co ja na to poradzę, że brakuje mi zapachu.
Dodaję płyn do płukania, ostatnio ciut proszku (z kartonika), ale wciąż szukam rozwiązania idealnego. Niemniej z kul raczej nie zrezygnuję co najwyżej znajdę dodatek, a kule tutaj, 129 zł
11. Ubrania “naturalne”, ale bez skóry
Staram się czytać metki, nie wiem w sumie czy ten punkt jest w duchu less waste, ale dla mnie jest dość ważny. Wybieram głównie bawełnę, czasem wiskozę, len. Unikam na pewno skórzanych produktów (stąd pokochałam Obagi czy Zaxy). Raz na jakiś czas kupuję też ubrania “sztuczne” (poza wymienionym wcześniej) np. właśnie kupiłam polar na wyjazd (jak wiadomo poliester :D). Ale ogólnie większość to bawełna co uważam za najlepsze dla naszej skóry również.
Problem mam z butami, nie chcę kupować skórzanych, ale nie wiem czy zimą mi wyjdzie, latem się udało. Może macie swoje przemyślenia w tym temacie? Pewnie najlepiej z SH, ale nie wszystko się da i o tym też dalej.
PS: na zdjęciu piękna sukienka Marie Zelie, tutaj.
12. Księgowość online
Całą księgowość, no dobrze, 95% trzymamy online. Nie drukujemy jeśli nie trzeba, staramy się mieć faktury online, dokumenty do księgowego online itd.
13. Jazda na rowerze
Na ile mogę to po zakupy jeżdżę rowerem czy na hulajnodze, w sumie może to nie jest less waste, ale wiesz, ja czuję zgrzyt gdy ktoś jedzie samochodem na drugi koniec miasta by kupić produkt na wagę bo w sklepie obok jest pakowany. To ja wolę jechać rowerem i kupić np. ten szpinak w paczce 🙂
Ogólnie rower to genialna sprawa, kocham go, serio. Wczoraj przywiozłam 24 kg zakupów hahah, ledwo, ale sakwy dały radę (dla ciekawskich to zakupy na wyjazd wakacyjny do Skandynawii :)).
14. Naczynia wielorazowe na wyjazdach
No właśnie odnośnie wyjazdów, ktoś ostatnio mi napisał, że wygodniej z jednorazówkami. I zorientowałam się, że dla mnie naturalne jest, że skoro w domu staram się jak mogę to i na wyjeździe nic mi się nie stanie, jak naczynia pozmywam. Po 4 osobowej rodzinie tych plastikowych śmieci byłoby sporo.
Co prawda na wiosnę kupiłam piękne tekturowe talerzyki jednorazowe do jednej sesji zdjęciowej, ale wciąż leżą, bo w efekcie używamy normalnych talerzy (pod namiotem lekkich bambusowych). Tak samo używamy kubków normalnych itd.
Co sprawia mi trudność
1. Zakupy internetowe inne niż spożywcze
Ostatnio z Michałem żartuję, że zginiemy w kartonach. Serio. Niczym Hanka z “M jak miłość” (kto pamięta? haha). O ile spożywcze robię na miejscu to dużo zamawiam. Teraz przed wyjazdem również, a to jakiś baniak z kranikiem, a to nowe maty do namiotu, sakwy na rower, książka, itd…. a kartony rosną, rosną. Co prawda piszę często w uwagach by jeśli to możliwe nie dodawać bąbelków, siatek, tylko karton czy papier, ale są takie rzeczy, które są kruche. Są też sklepy, które dają opcję pakowania zero waste, np. Betterland, gdzie możesz zaznaczyć, że chcesz dostać zakupy bez wypełnień (swoją drogą tam macie rabat!)
Większość opakować zużywam wtórnie, w sensie, jak coś sprzedaję, to pakuję w te pudła, ale tych kartonów trochę jest i czasem mnie to przeraża 🙂
2. Eco produkty
To moja bolączka, chciałabym kupować eko produkty, ale one są zazwyczaj zapakowane w folie, na tackac. To bez sensu 🙁 W efekcie nie biorę ich. Fajnie by było gdyby coś w tym temacie się zmieniło.
3. Niektóre produkty GF i zboża
Tak samo z produktami bezglutenowymi, jedyne sensowne płatki owsiane GF są w folii, wolę kupować w opakowaniu papierowym, ale nie znalazłam bezglutenowych.
Podobnie z kaszami, są albo w tekturce (a w środku woreczki 100g) albo w woreczku foliowym. Czasem ryż jest w papierowym (ostatnio kupiłam gratis z molami hehe), ale większość to plastikowe opakowania. W efekcie wybieram częściej te w kartoniku, szczególnie na wyjazdach są po prostu wygodne.
Nie mogę przekonać się do tego typu produktów na wagę (mówię o kaszach, makaronach), a druga sprawa to np. dobry makaron z mąki fasolowej jest wyłącznie w opakowaniu foliowym. Za to jak kupuję chleb, to poza pumperniklem, faktycznie biorę bez opakowania. Choć tutaj też bywa pod górkę, bo dajmy na to w Carrefourze są takie gotowe torby z metkami na dane pieczywo. Co prawda mało kupuję tam pieczywa, ale mam takie obserwacje, że to rozwiązanie trochę “zmusza” by wziąć gotową torebkę.
4. Jedzenie na mieście/wynos
Czasem jadamy jednak na mieście, bo mamy ochotę, bo dorwał nas głód, bo źle zaplanowałam czas, bo tak. Jadam np. w Salad Story, a tam pudełko plastikowe, sztućce mogę mieć własne, ale kubek z sokiem też trudno obejść (chyba?:)). Ostatnio pomyślałam, że mogę wziąć własne pudełko, ale w sumie mam mniejsze niż te ich. Jeśli ktoś z Was ma doświadczenie to dajcie znać 🙂
Druga rzecz to jedzenie z dowozem, ostatnio mieliśmy ochotę na indyjskie no i ilość opakowań mnie przerosła. Chyba jednak lepiej pójść do lokalu, no, ale czasem ma się ochotę 🙂 nie wiem czy to jest do przeskoczenia (poza opcją “nie zamawiam” :)).
Co bym chciała zmienić
1. Zakupy online
Muszę pomyśleć nad zakupami online, może częściej będę pisać by pakować w kartonik, a nie folię? W sumie tutaj u nas sporo śmieci z tego, bo każda rzecz to opakowanie, folijka, bąbelki, folijka itd. Te kurierskie “folie” są trudne do wykorzystania ponownie, czasem wywijam je na drugą stronę i pakuję kolejną rzecz, ale ogólnie trudny temat.
2. Słomki
Chyba kupię metalowe słomki 🙂 co prawda mało pijemy napojów ze słomkami, ale mogłabym ją nosić ze sobą, te kilka razy co piję jakiś koktajl to już coś.
3. Zabierać częściej ze sobą pudełka
Choć zabieram ze sobą pudełka z naszym jedzeniem to chyba muszę też nabrać nawyk by zabierać puste pudełka i pakować coś czego nie zjemy w restauracji, bo czasem nam się zdarza. Bierzemy wtedy na wynos, ale o ile milej by było do własnego.
4. Zminimalizować użycie ręczników papierowych
Pracuję nad tym, choć w kuchni są taaakie wygodne 🙂 ale robimy postępy, bawełniane szmatki są też spoko. Kiedyś przecierałam stół ręcznikiem papierowym, teraz gąbką i szmatką. Ale nadal trochę ich idzie 🙂
5. Popracować nad przekąskami
Na mieście, szczególnie w drodze, kupujemy czasem takie różne batony bakaliowe. Nie jemy tych sztucznych, ale bakaliowe są niezłym rozwiązaniem. Niestety każdy do papierek. Teraz kupiłam sobie taką praskę do batonów (co prawda z zestawie są foliowe woreczki, ale to akurat da się pakować po swojemu) i mam nadzieję częściej robić, będzie urozmaicenie do krojonych czy kulanych 🙂
6. Pilnować mycia szkła do recyklingu
Wciąż o tym zapominam, by opłukać słoiki przed wyrzuceniem. Swoją drogą co się dzieje ze szkłem, jak wrzucasz do pojemnika i ono się tłucze? też jest wykorzystywane? Muszę zgłębić temat 🙂
Czego nie zmienię
1. Bakalie
No póki co się nie zapowiada, jemy sporo suszonek, orzechów, a te na wagę są bez informacji o tym czy są siarkowane, czy mają cukier, ile itd. Poza tym wybór jest mniejszy niż paczkowanych.
2. Kosmetyki do włosów
Choć myję metodą bez szamponu to i tak tego trochę jest przy moich kręconych włosach (odżywka, maska, stylizator, olejek), raczej tutaj póki co nie zmienię, ale będę o tym myśleć.
3. Kupowanie w SH
Tak kupuję w sieciówkach, zdarza mi się w SH, ale mimo wszystko większość mam ze sklepów najróżniejszych. Staram się na ile możliwe wybierać produkowane w PL, ale powiedzmy sobie szczerze, to mniejszość. Póki co patrzę na skład, dla swojego dobra, kupuję mniej, choć pewnie dałoby się jeszcze mniej, ale może do tego dojrzeję kiedyś? I tak moja szafa obecnie, a ta sprzed 10 lat to bez porównania. Teraz mam 1 słupek ubrań w szafie, kiedyś miałam całą wielką szafę.
Chętniej bym coś sprzedawała, ale poza niektórymi (głównie funkcyjnymi) dziecięcymi czy obuwiem, trudno cokolwiek sprzedać dalej 🙁
3. Popadanie w skrajności
Tego się boję. Ostatnio widziałam jak ktoś kogoś zwymyślał na instagramie za używanie słomek jednorazowych czy butelek. Takie działania zrażają, potem na takie osoby jak ja (z własnymi woreczkami) patrzy się, jak na dziwne, a nie jak na coś normalnego i godnego naśladowania.
Tak samo w imię idei raczej nie będę póki co głodować, bo choć mogę nie kupić jabłek nie mając woreczka i wrócić później, to jak jestem głodna ja lub dzieci to lepiej nie wchodzić nam w drogę 🙂 Nie ma nic gorszego niż fanatyzm. Róbmy to dla siebie, z potrzeby, każda mała zmiana jest cenna.
Dlatego o ile ktoś nie rzuca wprost butelki na ziemię to nie zwracam uwagi. Nie krytyuję. Rodzinie, znajomym mogę coś podpowiedzieć, ale ogólnie chyba najfajniej świecić przykładem. I to właśnie też czynię tym wpisem, piszę Ci wprost co mi wyszło, a co sprawia mi jakieś trudności. Wierzę bardzo, że małe kroki wokół siebie przynoszą efekty 😉
Podziel się proszę swoim doświadczeniem (słodkim i gorzkim :)), jestem naprawdę ciekawa. Jak masz swoje sprawdzone rozwiązania to będą mile widziane.