Choć każdego dnia staram się spojrzeć na wszystko z tej jaśniejszej strony to przyznam, że dziś mam ochotę usiąść i zapłakać nad tym remontem. W jednej z książek, które ostatnio czytałam było, że jak zaczynasz dbać o swój dom, to on się odwdzięcza. A u nas coś poszło nie tak.
Dzień 6
Tak naprawdę gdyby patrzeć w kalendarz to chyba remont zaczęliśmy tydzień temu, ale wczoraj były wagary i rodzinna wycieczka rowerowa, więc raczej się skupię na samym procesie remontu. No chyba, że chcesz czytać o naszej kolejnej kilkunasto kilometrowej wycieczce na rowerach (tak jestem dumna z dzieci, bo super dają radę) i pysznych lodach (ha! zrobię Ci smaka) to daj znać 😉
A wracając do remontu to wspomniałam, że nie zawsze idzie zgodnie z planem. Malowałam framugi, ale po 3 i 4 warstwie zrobiłam test paznokcie i niestety lipa. Choć wybraliśmy farbę uniwersalną (w tym do kaloryferów), czyli podobną do tej, która super sprawdza się w kuchni, to niestety tym razem efekt jest kiepski. Farba odpryskuje. Mam pomalowane ponad framugi, kilka warstw i teraz czeka nas ścieranie, szlifowanie by znowu położyć inną farbę. Wracamy do punktu wyjścia. Możesz więc sobie wyobrazić co czuję. Niby to nie jest coś czego nie da się przeskoczyć, ale wciąż brakuje mi jakiś spektakularnych efektów naszej pracy!
Odprowadzam dzieci do przedszkola, wnosimy panele (ile mogą jeździć z bagażniku?!) i ruszamy na poszukiwanie farby idealnej. Mam kilka typów, nie wiem czy podjęłam dobrą decyzję, ale dam na pewno Ci znać. Ulegamy też i kupujemy szlifierkę, bo ręcznie szlifowanie tej farby idzie kiepsko. Niestety to kolejny nieplanowany wydatek.
I niestety prawdopodobnie nie ostatni. Od kilku dni coś szumi w toalecie, a że mamy podwieszany wc to już w mojej głowie rodziła się przerażająca wizja, że trzeba będzie kuć. Mam nadzieję, że uda nam się wymienić mechanizm bez demolki. No i lodówka. Zaczęła mocno chłodzić, za mocno. Mam nadzieję, że to jednorazowy wybryk, że te zmrożone liście szpinaku to zupełny przypadek… Oby.
No to trochę sobie postękałam. A teraz do pracy, w końcu wszyscy czekamy na efekty 🙂 Łapiemy za szlifierki i trzemy framugi. Mamy taki plan by je zetrzeć ciut mocniej, może farba lepiej będzie przylegać? Trzymaj kciuki!
Wieczorem, kiedy już jest cisza w domu (jednak to szlifowanie trochę hałasuje) to jedyną rzeczą na którą mam ochotę jest książka. Zatem nic nie sprzątam, nic nie układam (a powinnam), tylko czytam i czytam, bo ciekawa jestem, jak skończy się książka! A jak szukasz książek to zerknij na ten wpis 😉
Przydatne informacje (ze zdjęć, wpisu)
- fotelik rowerowy my mamy Bobike (taki), bardzo jestem zadowolona, poczytaj o fotelikach tutaj (bardzo fajny wpis ;-))
- moje rękawiczki to rękawiczki ogrodowe, o wiele lepsza opcja niż jednorazowe 😉 kupione w Castoramie, ok. 7 zł
- do szlifowania używam pacy na papier ścierny i papieru 100.
- farba – dam znać, jak okaże się udanym zakupem, bo póki co mam kiepskie doświadczenia 😉