W zasadzie od początku istnienia bloga przekonuję Was, że można podróżować z dzieckiem, że jest to fajne i jak najbardziej wykonalne. Staram się pokazywać Wam te jasne i ciemniejsze strony takiego podróżowania. Dzisiaj będzie o przeszkodach na przykładzie Paryża. Po wycieczkach do Londynu czy Berlina zderzenie z brakiem udogodnień w Paryżu było dla mnie przyznam trochę szokujące. W końcu to taka duża, europejska metropolia… a taka nieprzyjazna rodzicom z wózkiem dziecięcym czy niepełnosprawnym.
Już na samym początku podkreślę, że NIE chcę Was zniechęcić do podróży z dzieckiem do Paryża, raczej chciałabym Wam podpowiedzieć kilka rozwiązań, które u nas się sprawdziły i zwrócić Waszą uwagę na ten problem. Jak się wie z czym trzeba się zmierzyć to jest łatwiej, prawda? 🙂
Odkąd podróżujemy z dzieckiem zwracam uwagę na wszelkie udogodnienia, windy, podjazdy, oznaczenia. Jakiś czas temu pisałam o przejściach podziemnych na warszawskim Dworcu Centralnym, ale to pikuś przy paryskim metrze. Serio 🙂
Ostatnio byliśmy w Londynie i Berlinie, stąd mam porównanie w stosunku do innych miast.
No to zaczynamy 🙂 Trochę się poznęcam nad Paryżem, ale tylko w kwestii niedostosowania do podróży z dzieckiem.
Metro
Tu jest najgorzej. Windy bywają, ale nie na każdej stacji metra, raczej sporadycznie. Podpowiem, że często są tam, gdzie z metra da się przesiąść na kolejkę RER. Najbardziej zaskoczyło mnie, że np. nowoczesna, bezzałogowa linia metra 14, ma na swojej długości dwie stacje z windami. W dodatku jedną za drugą. Czyli tak naprawdę nigdzie nie można dojechać korzystając z takiego “udogodnienia”.
Zostają schody. Ale to pół biedy, czasem bywają ruchome (raczej do góry niż w dół), znieść wózek zazwyczaj ktoś pomoże. Problemem są bramki. Przez te standardowe nie da się wejść z wózkiem dziecięcym. Nie zawsze są szersze bramki (bo w sumie po co na stacji bez udogodnień). Bywają bramy “tajemne”, techniczne, że da się zadzwonić i wpuszczą bokiem, ale wierzcie mi: po pierwsze nie zawsze to działa a po drugie znaleźć to jest wyzwaniem.
Zostaje więc złożyć wózek i przenieść przez bramkę 🙂
I tu moja porada: bardzo przydaje się nosidło, na czas przenoszenia wózka, wnoszenia po schodach itd., dziecko wskakuje do nosidła i problem z głowy.
Druga porada: odradzam podróż z wózkiem typu gondola, lepsze są składane małe wózki, które po złożeniu są jednoczęściowe. Czyli lepiej jechać z dzieckiem, które już jest w spacerówce lub korzystać z nosidełka.
Nie bez powodu wszystkie wózki, jakie widywałam w Paryżu były wyjątkowo malutkie i miały małe kółka wielkości piłeczek ping-pongowych 🙂
Rozumiem już czemu Francuzi wymyślili i lubią wózek Babyzen Yoyo, gdybym miała jechać raz jeszcze kupiłabym go na 100%.
Mały wózek przyda Wam się też w windach, jak już na nie traficie 🙂 My swoim wózkiem musieliśmy wjeżdżać pod skosem, ale (uff) mieścił się. Jestem jednak pewna, że nie dałabym rady wjechać wózkiem bliźniaczym czy jeden za drugim takim klasycznym dłuższym. Mój wózek (Phil&Teds Verve) wchodził na styk i podobnie Maclaren XLR choć ten jest odrobinę krótszy, ale i tak sądzę, że w windach musiałby byś pod skosem.
Oczywiście były też windy mniejsze, ale już na szczęście nie w metrze. W naszej kamienicy była najbardziej klaustrofobiczna winda jaką widziałam, więc wózek musiał być składany 🙂
Powiem Wam, że wcześniej byliśmy w Londynie, tam jest również stare metro, windy są okazjonalnie, ale różnica jest taka, że nie ma absolutnie problemu ze znalezieniem informacji o tym. Tutaj w Paryżu często informacji brakowało lub były sprzeczne. W Londynie wybieraliśmy dostosowane autobusy, tutaj szukaliśmy niekiedy windy po kilkanaście minut.
Również Berlin był świetnie oznakowany, to chyba najbardziej przyjazne miasto, w jakim byłam, więc tym bardziej kontrast w stosunku do Paryża był ogromny.
Kolejka RER
Tu są windy. Co prawda często na drugim końcu niemałego peronu, ale są (przynajmniej w większości). Niektóre są na dzwonek, ale nie zrażajcie się, zazwyczaj kawałek dalej jest taka normalna.
Uważajcie za to na perony, niektóre (np. końcowa stacja przy lotnisku Charles de Gaulle) ma sektory podwyższone, z których łatwiej wjechać wózkiem do pociągu. To istotne, bo inaczej naprawdę trudno z wózkiem i walizką podskoczyć.
Lotnisko
Lotnisko na szczęście oszczędzi Wam większych przygód. Wszędzie są tuby z taśmami na które w większości wjedziecie (najwyżej pokierują Was do kolejnej). Pamiętajcie tylko by zablokować hamulec w wózku. Bywają też windy (juhu!).
Bramki wyjściowe są wąskie (maja wąsko ustawione słupki), ale zazwyczaj obok jest wyjazd dla niepełnosprawnych, wystarczy tylko zadzwonić przyciskiem. Wydaje mi się, że jest to po to, by ludzie nie wyjeżdżali na miasto tymi wielkimi lotniskowymi wózkami, a tak dzwonicie i zdalnie bramkę ktoś otwiera.
Przy odprawie, przynajmniej na lotnisku Charles de Gaulle nasz wózek nie zmieścił się na taśmę przy kontroli bagażu, ale już nie było to dla nas zaskoczeniem 🙂 Dla tych co nie wiedzą wózek można wziąć ze sobą aż pod samolot i go zdać, wtedy normalnie przechodzi kontrolę, jak bagaż podręczny.
Jednak mimo że się nie mieścił na taśmie to finalnie nie było z tym problemu, obejrzeli go normalnie a nie prześwietlali (tak mieliśmy dotychczas na Okęciu czy Heatrow). Piszę to po to, byście się nie martwili i wózek brali, jeśli jest taka potrzeba.
Jedyne co zaskoczyło mnie na lotnisku (terminal 1) to po odprawie, już przed bramami nie było punktu zabawy dla dzieci. Niby drobiazg, ale każdy, kto akurat musi chwilę poczekać ze swoją pociechą wie, że takie punkty bywają ratunkiem 🙂
Poruszanie się po mieście
Tu nie będziecie mieć problemu, owszem niektóre uliczki mają skrajnie wąskie chodniki, ale spokojnie da radę o ile nikt lub nic nie stanie Wam na drodze. Francuzi mają jakąś niebywałą zdolność niezauważania i trzeba stanowczo prosić o to by się przesunęli 🙂
Za to szukając miejsca na obiad zwracajcie uwagę na miejsce w środku. W wielu typowych bistro stoliki są dość ciasno ustawione. Pomijam chęć wjechania wózkiem (my w większości składaliśmy i zostawialiśmy przy wejściu), raczej chodzi o bliskość do sąsiedniego stolika co przy ciekawskich malutkich rączkach może być zgubne 🙂
Podsumowanie – jak sobie radzić w nieprzyjaznych warunkach
Polecam Wam zabrać mały wózek. Fajny jest ten Babyzen yoyo, bo to ultralekki wózek, w dodatku jedyny, który można złożyć w bagaż podręczny i wziąć nawet na pokład. To już w sumie dodatek, bo i tak wózek można zdać przed wejściem i czeka na Was po wyjściu z samolotu (w większości przypadków).
Inne lekkie, małe wózki – tutaj czekam na Wasze sugestie, ale chyba Maclaren XT jest niewielki, może coś jeszcze podpowiecie? Może jakieś tańsze?
Polecam też zabrać nosidło. Ja uwielbiam nosidło TULA, jest miękkie, jak chusta, ale szybko można je założyć. Zajmuje też w miarę niewiele miejsca. W nosidle można też nosić dziecko po prostu chodząc po Paryżu to już kwestia indywidualna. My dziennie robiliśmy kilkanaście kilometrów, więc wózek był jednak trochę wygodniejszy (dla nas).
Ograniczyć bagaż do absolutnego minimum. Zarówno ten na lotnisku, jak i ten codzienny do poruszania się po mieście. Im mniej rzeczy, tym mniej kombinowania co z tym zrobić, gdy trzeba złożyć wózek i wziąć dziecko na rękę.
Jestem ciekawa, jakie są Wasze doświadczenia w podróżowaniu, w jakich miastach spotkaliście udogodnienia a w jakich spore przeszkody? I jeszcze raz podkreślę, naprawdę mimo przeszkód można fajnie podróżować z maluchem, po prostu warto się przygotować 🙂