Planując nasz wyjazd bardzo chciałam by urodziny Michała zmieściły się w terminarzu, ba, nawet tak układaliśmy rezerwację kampera by nie wypadły na trasę (głupio mieć urodziny siedząc za kółkiem) 🙂 To miał być ten dzień, gdzie świętujemy. I to jest właśnie dzisiaj!
Film, kto nie widział 🙂 to mix z kilku dni
Dzień 20
Valvasone
Budzimy się w małym miasteczku. Chcemy iść zobaczyć, jak wygląda Valvasone. Gdy dotarliśmy tu wieczorem to była impreza przy zamku z okazji najdłuższej nocy w roku, ale ponieważ mamy dzieci to słuchaliśmy “stacjonarnie”, bo przecież szkoda dzieci budzić 🙂 Dzisiaj chcemy pójść zobaczyć miasteczko, wypić kawę itd.
Niestety pogoda nam trochę psuje szyki. Wiedzieliśmy, że dziś ma być ten dzień, że może padać. Cały czas mamy upalne dni, pełne słońca, ale dziś ma być inaczej. Wyjmuję kurtki (gotowi na każdą sytuację), ale nic z tego. Zrywa się taki wiatr i taka burza, że siedzimy w kamperze podziwiając krajobraz zza szyb. Dopiero po godzinie wychodzimy na spacer. Ale ogólnie dzieci są zachwycone “naszą przygodą” 🙂 Dzieci w ogóle są fajne, bo potrafią cieszy się z rzeczy, które dorosłych wkurzają.
Miasteczko okazuje się niewielkie. Jest sklep, gdzie kupujemy kilka rzeczy (żałuję, że nie kupiłach czarnych grissini, ahh), pizzeria i bar. Malutki plac przy zamku, zamknięta jeszcze trattoria i jeszcze jedna restauracja, która najpewniej otworzy się wieczorem. Trochę chodzimy tutejszymi uliczkami i wracamy na mały obiad do kampera. Mamy też plan, by podjechać do Spilimbergo, tam będzie więcej restauracji, a przecież dzisiaj chcemy świętować 🙂
Spilimbergo
Do Spilimbergo mamy około 30 minut jazdy. Niewiele, ale na tyle sporo, że dzieci przysypiają, a to oznacza, że wieczorem możemy dłużej zabalować 🙂 No cóż z dziećmi trzeba to jakoś tak planować i dostosować imprezowe plany do możliwości każdego z naszej czwórki.
Parkujemy i ruszamy do centrum. Dużo miejsc jest zamkniętych, niby już po sieście, ale jest niedziela wieczór, w miasteczku jest o wiele mniej ludzi niż, gdy byliśmy tu na początku naszej podróży, w zwykły dzień tygodnia. Nie możemy znaleźć żadnej restauracji ani trattori, ani nic. Idziemy do kawiarni. Kawa i ciastka też są spoko 🙂 Na szczęście, jak to we Włoszech, wieczorem otwierają się kolejne lokale i trafiamy do fajnej restauracji z uroczym ogródkiem. Sceneria, jak z włoskiego filmu. Uroczo.
Przygotowują specjalne porcje dla dzieci, ragu i makaron z sosem pomidorowym (już zdradzę, że przepyszne!), my zamawiamy deskę serów (fajnie, bo wszystkie lokalne, podane z miodem, każdy inny, aromatyczny) i dania główne. Ja wybieram makaron z owocami morza, a Michał ośmiornice. Do tego pozwalamy sobie na lampkę wina. Też ciekawe, też lokalne. Potem musimy spisać nazwy, bo warto wrócić i do serów i do win. Szczególnie jeden ser jest warty uwagi. Ten ser to saporito (tutaj więcej). I tak oto świętujemy 33 urodziny Michała 🙂
Wieczór mija nam miło, dzieci są zadowolone, my też. Możemy tak siedzieć długo, ale pora wracać do kampera, powoli się ściemnia. To był bardzo fajny dzień.
Informacje praktyczne (noclegi, jedzenie itd)
parking w Spilimbergo (Włochy) baaardzo fajny! Polecam. To parking dla kamperów, wjeżdża się na ogólny i po prawej stronie na końcu jest sekcja dla kamperów z dostępem do wody, prądu i jest zrzut wody szarej (nie ma jedynie czarnej czyli WC). GPS 46.1081 12.9053. My byliśmy tu 3 tygodnie temu i teraz.
Zajrzyj też do centrum Spilimbergo. Byliśmy w fajnej restauracji Casa Dipinta (Via Piave 3, Spilimbergo) tutaj na fb – polecam. Pyszne jedzenie, miła obsługa i fajny ogródek.
parking w Valvasone: drugi parking z pełną infrastrukturą jest w Valvasone, to mniejsze miasteczko, ale postój jest full opcja 🙂 GPS 45.998 12.8603
stylizacja: moja sukienka jeansowa, tutaj, 79 zł (polecam jest mega wygodna), sandały Zaxy, tutaj, 79 zł (znowu mega, mega polecam).