Rzymu miało nie być na trasie naszych tegorocznych wakacji, ale jest! 🙂 Przyjechaliśmy tu na wariata by pokazać dzieciom Koloseum. Z mniejszych, spokojnych włoskich miasteczek wpadamy wprost do tętniącego życiem, bardzo obleganego Rzymu.
Dzień 12
Budzimy się rano i już czujemy, że będzie skwar. Szybko przygotowuję jedzenie do pojemników na cały dzień, napełniamy nasze butelki i idziemy w stronę metra. Spacerem to ok. 20 minut, ale wiemy, że tam na pewno kupimy bilety, z którymi wczoraj mieliśmy problem. Dzieciaki nie mogą doczekać się przejażdżki metrem. Od nas to zaledwie 4 stacje, więc pod sam Koloseum dojeżdżamy w kilka chwil.
Na Rzym niefartownie wypadła nam sobota, jakoś tego dobrze nie przemyśleliśmy. Zatem pod Koloseum jest tłum ludzi. Nie zrażamy się jednak, robimy sobie kilka zdjęć i staramy się opowiedzieć, jak najprostszym językiem, co to jest. Nasz pięciolatek najbardziej zaciekawiony jest brakiem dachu i dopytuje się, czy to jest starsze niż babcia i dziadek 🙂
Siadamy na murku nieopodal i jemy swoje pierwsze danie. Fajny widok!
Ruszamy dalej w stronę Forum Romanum. Nie wiem czy te wszystkie kolumny podparte są teraz na czas remontu drogi obok czy z jakiegoś innego powodu, ale zapamiętałam je trochę inaczej. Albo moja pamięć jest zawodna. Tak czy tak robi na nas to tak samo duże wrażenie, jak kiedyś. Dzieciom też się podoba na swój sposób i przekładają sobie to na teraźniejszość 🙂
Idziemy dalej, nasz cel to… pizza w rożku. Po drodze uzupełniamy wodę (to cudowne, że są fontanny z pitną wodą, bo schodzi nam jej w ten upał naprawdę dużo!). A potem szukamy… WC. Ja wiem, że to przyziemne, ale szczerze mówiąc w Rzymie z tym jest problem. W końcu wybieramy jakąś kawiarnię, gdzie kupujemy przy okazji koktajle owocowe i łapiemy oddech od tego upału. Jest dzisiaj naprawdę bardzo gorąco.
Wydajemy kilka euro na makaroniki (nie warto, lepiej jednak włoskie lody, a macarons zjeść te francuskie) i kierujemy się w stronę autobusu. Podjeżdżamy przystanek, bo asfalt nas parzy w nogi 🙂 I trafiamy w sam środek targowiska szukając naszej pizzy w rożku. W końcu jest. Spodziewamy się kolejek, ale Konopizza chyba nie jest aż takim hitem, bo jesteśmy tylko my. Mimo to ryzykujemy. Dostajemy spore rożki wypełnione nadzieniem, całość jest gorąca, ale dzieci dmuchają i chyba im się podoba taka forma. Wygodne o tyle, że trudniej się ubrudzić i łatwiej wziąć w rękę i pójść “w miasto”. Dzieci zjadają po całym rożku (ja swój ledwo daję radę, ja nie wiem gdzie oni to mieszczą?!).
Mamy siłę by chodzić po mieście, choć staramy się wybierać ciut mniejsze uliczki. W końcu dajemy zaciągnąć się na lody 🙂 są przepyszne! Jak wszystkie we Włoszech, a już pistacjowe to mistrzostwo świata! 🙂 Jest prawie 18:00 i czujemy, że to dobry moment by powoli zbierać się w stronę kampera. Dzieci naprawdę dużo chodzą, a i my chcemy jeszcze dzisiaj kawałek przejechać. Jazda wieczorem jest o wiele przyjemniejsza niż w upalny dzień, bo choć mamy klimatyzację to z tyłu ona nie daje zbytnio rady.
Wsiadamy w ekspresowy autobus. Nasz trzylatek przysypia mi na kolanach, po 15 minutach jesteśmy na miejscu, jeszcze tylko jakieś 200 metrów na parking. To jest ten moment, gdy wyciągam nosidło (ha już myślałam, że się nie przyda i pewnie dalibyśmy radę, ale Maluchowi nieziemsko się podoba, że nie musi przebierać nogami, bo jest ciut zaspany :)). Swoją drogą na wyjazd wzięłam Fidella onbuhimo, czyli nosidło bez pasa biodrowego, fajne rozwiązanie na takie krótkie “podejścia”, bo też zajmuje mniej miejsca. Polecam wpis o nosidłach i Fidelli.
Wracamy do kampera, szybki serwis, kąpiel, dzieci do fotelików, a my jeszcze mamy w planach około 1,5 godziny jazdy. Chcemy dotrzeć na wybrany postój w niewielkim włoskim miasteczku. Postój jest na tyłach winiarni… ale to już inna historia 🙂
Przydatne informacje
Parking w Rzymie przy Via Crisoforo Colombo 170. Na parkingu stoją auta, autobusy i jest sekcja dla kamperów (oraz pełen serwis: woda, zrzut i wc). Za 24 h płacimy 25 euro, każda dodatkowa godzina to 2 euro, nam w sumie wyszło 29 euro, więc jak za Rzym z dość niezłą komunikacją (obok przystanek i 15 minut do metra) to moim zdaniem fajna cena. Jednak jest to parking, bez możliwości rozstawienia stoliczka czy coś, a z drugiej strony pewnie każdy leci zwiedzać Koloseum 😉 Dla mnie to była dobra opcja! GPS: 41.8623 12.4966
Z rzeczy praktycznych za bilet dobowy płacimy po 7 euro. Dzieci za free.
Przydatne rzeczy:
- butelka na wodę (w Rzymie napełnialiśmy co chwilę!), mamy z filtrem Dafi, kupisz tutaj, 29 zł
- pudełko Monbento Square (to ten wielki kwadratowy, czarny, wielkość męska), tutaj, 129 zł. [rabat-pp kod=”zanshin-krotki”]
- Monbento klasyczny (wielkość idealna dla mnie), kupisz tutaj, 139 zł.
- dla dzieci monbento Tresor, tutaj, 89 zł
- sztućce – to takie łyżko-widelce super sprawa, komplet 4 szt (różne kolory), tutaj, 24 zł
- torba termiczna kupiona w TkMaxx