Zupełnym przypadkiem trafiamy na festyn indyjski w samym centrum Oslo. Mega kolorowy, mega pozytywny i mega smaczny “jarmark”. Podobno w Oslo co jakiś czas są organizowane takie imprezy, przyznam, że ta mnie zachwyca. Szczególnie kulinarnie.
Mieliśmy w południe odpłynąć promem na wyspę, ale spóźniliśmy się minutę i… bardzo dobrze (zobacz wpis o spacerze po wyspie obok Oslo). Obok rozbił się festyn indyjski. Jest mega kolorowo.
Tworzy się kolejka do stanowiska z wiązaniem turbanów, w powietrzu unosi się zapach aromatycznej chai latte, a w tle słychać bardzo pozytywną muzykę. Musimy sprawdzić co ciekawego jest na festynie.
A jest wiele. Szczególnie dobrego jedzenia. I to w dodatku za darmo, w co przyznaję przez długą chwilę trudno mi było ogarnąć (no bo jak to tak w Oslo przy tych cenach za free?! :)). Gdyby nawet kosztowało to zapłaciłabym chętnie za kolejną porcję. Przepyszne.
Stanowiska z pysznymi langoszami, pakorą, chai latte – mniam. Jestem zachwycona kawałkami pakory z chutneyem o lekko słodkiej nucie, mogłabym zamienić wiele słodkości na przepyszne słodkie kule laddu (oh kto ma dobry przepis?), a po przygotowany chai mogę stać w najdłuższej kolejce (choć akurat kolejki są niewielkie, póki co).
Nie pamiętam wszystkich nazw, ale mam apetyt na takie jedzenie, niesamowicie chciałabym spróbować tego u źródła. A póki co tu w Oslo, w samym centrum miasta zajadam się słodkościami indyjskim, pomijam herbatę z kardamonem i zagryzam to małymi pikantnymi samosami. A w głowie marzę o kolorowych spodniach jakie noszą tutaj obok mnie dziewczyny, nie wiem jaki to do końca materiał, ale są świetne! 🙂
Jeśli znacie naprawdę dobre przepisy, szczególnie na laddu to piszcie koniecznie 🙂 A ja idę się ogrzać ciepłym kubkiem pysznej chai.