Temat rzeka. Smoczek dla dziecka – tak czy nie? Na forach, grupach często mamy niesmoczkowe podkreślają swoją wyższość nad mamami smoczkowymi i odwrotnie. Jako mama dójki dzieci, w tym jednego chowanego ze smokiem a drugiego bez, dzisiaj o tym czy warto dawać smoka oraz o plusach i minusach każdego rozwiązania.
Przy pierwszym dziecku już w szpitalu po porodzie podałam smoka. Mój maluch był wyjątkowo krzykliwy, znałam dźwięk jego płaczu już w pierwszej dobie od urodzenia. Najgłośniejszy (i najukochańszy haha). Ukojenie przynosił smok. I ciszę. I tak zostało. Smok ratował nam życie a gdy spotykałam znajomych, którzy mówili, że ich dziecko to bez smoka to nie mogłam uwierzyć, jak to robią. Czułam, że to absolutnie niemożliwe 🙂 Ze smokiem rozstał się około 1,5 roku i o ile na początku smok był wybawieniem, o tyle na koniec miałam go serdecznie dość.
Drugi maluch jest bezsmokowy. Do szpitala miałam przygotowany smoczek, ale dziecko okazało się tak grzeczne, że tylko pytałam położnych czy na pewno to normalne (hahaha matka wariatka). W domu również nie było potrzeby dawania smoka, uspokojenie przychodziło przy piersi lub po prostu w chuście a nawet w łóżeczku. Cud miód. A ja zrozumiałam, że tak, można mieć dziecko bez smoka.
Te dwie historie nauczyły mnie tego, że nie ma na pewno jednej odpowiedzi na pytanie smok – tak czy nie, bo to zależy od dziecka i rodzica 🙂 Tadam.
Ale, ale! Nauczyło mnie to też tego, że żadne rozwiązanie nie jest idealne! Niestety.
Smok – plusy i minusy
Plus. Dziecko się uspokaja po podaniu smoka. Maluch ma wielką potrzebę ssania i jeśli nie jest to pierś (niektóre mamy jednak potrzebują wytchnienia, są w łazience, prowadzą samochód czy cokolwiek innego) to smok ratuje życie.
Minus. Z czasem smok staje się ulubieńcem dziecka, niemal zabawką. Gdy znika jest absolutna tragedia.
Minus. Nie potrafi zasnąć bez smoka, wybudza się przy każdym jego wypadnięciu. U nas w chwili kulminacyjnej wstawałam naprawdę co kilkadziesiąt minut by włożyć smoka.
Plus. Smoka zawsze można zabrać, a gdy dziecko ssie paluszki to trudniej 🙂
Minus. Smoka wcale nie jest tak prosto odebrać 😀 Choć da się (poczytajcie, jak odsmokować dziecko).
Plus. Dziecko przyzwyczaja się do innych niż pierś elementów w buzi, więc jest w stanie chętniej jeść z butelki w razie potrzeby. U nas dziecko smokowe w razie potrzeby świetnie radziło sobie z butlą, to bezsmokowe nieakceptuje absolutnie nic.
Minus. Ale może też odrzucić pierś (u nas to nie miało miejsca, ale często mamy sa przed tym przestrzegane).
Plus/minus. Wciąż są dyskusje czy smok dobry na zgryz. Powiem Wam tak, teraz te smoki są ponoć fajnie wyprofilowane, ale czas pokaże. Niemniej moim zdaniem smok lepszy niż paluszek.
Bez smoka.
Plus. Nie trzeba nic wyparzać, myć, dbać i szukać smoka.
Plus. Dziecko samo potrafi zasnąć bez smoka, w nocy nie wybudza się bo smok wypadnie, szybko się do tego przyzwyczaja i wcale nie potrzebuje.
Minus. Gdy naprawdę potrzebujesz uspokoić dziecko to brakuje Ci tego magicznego smoczka. U nas tak bywa, gdy wracamy samochodem w nocy. Starszemu w razie kryzysu podawaliśmy smoczek uspokajający, młodszemu absolutnie nic nie pomaga i tu jest duży problem, bo w samochodzie jadąc nie mogę wyciągnąć piersi.
Minus. Dziecko nie jest przyzwyczajone do ssania innego niż z piersi, czyli w razie wyjścia trzeba kombinować lub brać dziecko ze sobą. Może to nie jest regułą, ale wydaje mi się że coś w tym jest 🙂
Plus. Nie trzeba odzwyczajać od smoka, zabierać, chować, kombinować.
To tak z mojego punktu widzenia, jestem ciekawa jakie są Wasze obserwacje, czy Wasze dzieci mają lub miały smoki?
Ja mam czasem mieszane uczucia, niekiedy mi tego smoka brakuje, choć przez większość czasu absolutnie nie jest potrzebny. Chyba po prostu muszę znaleźć inny sposób 🙂