Dostaję sporo pytań o to czy warto malować kuchnię i szafki. Ponad dwa lata temu pokazywałam wam efekt zmiany w kuchni, w bardzo atrakcyjnej cenie (polecam wpis: nowa kuchnia za kilkaset zł). Od tamtego czasu minęły ponad dwa lata i przyszedł czas na ocenę.
Często mnie pytacie czy farba, którą wybrałam się sprawdziła, co bym zmieniła i czy warto. Na wstępie powiem, że nie wszystko jest idealne, ale nadal uważam, że jest o wiele lepiej niż było i nie żałuję, że kuchnia została pomalowana 🙂
Co się sprawdziło
Ogólnie zamysł pomalowania kuchni na biało to był strzał w dziesiątkę, wizualnie wygląda wciąż ładnie, czysto, a pomieszczenie wydaje się większe. Nie jest trudno utrzymać to w czystości i widzę chociażby po płycie kuchennej, że zamiana z srebrzystej na białą to była najlepsza decyzja. Nie widać zacieków, kłaczków czy czegokolwiek.
Ogólnie biały to wdzięczny kolor 🙂
Co bym poprawiła
Mając już to ponad dwuletnie doświadczenie chyba wybrałabym lepszą farbę do malowania kafelków, lepszą mam na myśli bardziej odporną na temperatury. Powstało kilka małych odprysków w okolicy kuchenki. Myślę, że lepsza byłaby farba typowo do kaloryferów 🙂 Czy mam rację – nie wiem, może po prostu znowu trzeba całość odświeżyć i po problemie.
Kilka szuflad zostało w tym roku pomalowanych na zielono, wynika to jednak z tego, że okleina odeszła od szuflady. Nie ma to związku z malowaniem. A żeby było spójnie to prócz dwóch uszkodzonych szuflad nowy kolor zyskały jeszcze dwie inne.
Wspomniałam, że biały jest wdzięczny w utrzymaniu, ale jest jedno ALE. Na jedną szafkę spłynęła mi kawa. Ot taka pyszna, aromatyczna, prosto z ekspresu bo wywalił mi się kubek. I to jest to jedyne miejsce, gdzie te zacieki nie zeszły. Nie wiem czy to kwestia farby czy okleiny czy czego, ale jak się przyjrzeć to widać.
I chyba tyle. W sumie bardziej odmalowania wymagają ściany niż kuchnia, zatem skoro pytacie mnie o to często to napiszę, że jestem zadowolona z tamtego remontu i jak ktoś ma wątpliwości to pędzel w dłoń i do dzieła 🙂