Tym razem zapraszam Cię na wyjątkowy wpis, bo w jego tworzeniu pomagał mi (z pełnym zaangażowaniem) mój Syn. On mówił, ja pisałam i tam powstał nam wpis, który jest trochę pamiętnikiem z półkolonii, a trochę również moimi przemyśleniami, moimi jako rodzica 🙂
Nie mam bladego pojęcia kiedy moje dzieci zrobiły się takie “duże” 🙂 ale wiedziałam od dawna, że jak tylko Starszy będzie miał 5 lat to puszczę go na półkolonie żeglarskie. Przy czym wydaje mi się, że dopiero co o nich się dowiedziałam od Kasi z kliwer.pl, z którą znamy się od daaawna (żeglowaliśmy wspólnie jeszcze gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, tym samym które teraz posłałam na półkolonie – jak ktoś jest ciekaw jak wtedy wyglądaliśmy, to tutaj znajdzie film 🙂
Zatem znałam kadrę, znałam miejsce, a jednak jako rodzic czułam się dziwnie puszczając mojego “dzidziusia” na żagle. Wiesz czym najbardziej się przejęłam? Że on tak poszedł, wsiadł do tego autokaru i już. Żadnych łez, żadnego “mamo, do wieczora”, po prostu: paaa! I tyle 🙂
Półkolonie
Słowem wstępu: zapisaliśmy go na turnus półkolonii żeglarskich “nad Zegrzem” (czyli nad jeziorem Zegrzyńskim, bardzo tutaj popularnym, bo położonym tylko pół godziny jazdy od granic Warszawy). Autokar odbiera dzieci z różnych miejsc Warszawy i zawozi je na miejsce, a potem odbiera się dzieciaki (umordowane, ale szczęśliwe) późnym popołudniem. Zatem to fajna opcja dla pracujących rodziców.
Trochę o półkoloniach napiszę Ci na końcu, ale nie chcę by wyszedł z tego taki klasyczny wpis, tylko byś mogła/mógł poczuć trochę dziecięcych emocji. Zatem teraz przejdźmy do pamiętnika. Starałam się spisywać wszystko tak, jak mi opowiadał, gdy siadaliśmy przy komputerze, więc na ewentualną stylistykę przymknijmy oko 🙂
Dzień 1
Pogoda tego dnia była kiepska. Cały dzień raczej deszczowo.
Bawiliśmy się w zbijaka, w wilka i owce, w baba jaga patrzy. Fajnie było. Były takie zajęcia w sali. A potem był obiad, była zupa i ryba, ziemniaczki i coś jeszcze, ale nie pamiętam co. A potem na deser było ciasto.
Byliśmy na łódce, ale fale były duże, był sztorm, kapitan mówił, że dzisiaj nie możemy za daleko płynąć, bo jest taki sztorm, że szok. A potem wujek grał na gitarze.
Aaaa i uczyliśmy się wiązać węzeł prosty, mamo – masz jakiś sznurek? (dopisek mój: i cały wieczór tak wiązaliśmy).
Dzień 2
Mamo, bo my się witamy tak: Ahoj żeglarze! Żeglarze Ahoj! A inne grupy inaczej. Piłkarze gooool, survival auuuuuu. Fajnie co?
Płynąłem motorówką tak szybko, że płynąłem, płynąłem, że podskoczyłem do góry. Wujek Darek tak płynął, robiliśmy zakręty na motorówce, aż całe boki dotykały wody. Płynęliśmy, a wujek tak podskoczył, że aż podskoczyły nam pupy. Tak podnosił czub motorówki, że aż nasze pupy spadły!!!!
Wujek żartował na motorówce, że skończyło się paliwo, a przecież się nie skończyło. Ja nie wiem co ten wujek żartuje. Śmiesznie było.
Śpiewaliśmy też piosenkę: ciągnij linę i się baw, śmiało steruj tym statkiem, który jest z papieru.
Aaaa płynąłem dwa razy na żaglu, taki był wiatr, że aż jeden żagiel musieliśmy złożyć. Płynęliśmy chwilę na silniku. A potem płynęliśmy na jednym żaglu i kilka innych łódek też pływało. Jadłem tam obiad, były ziemniaki i zupa, coś jeszcze było, ale nie pamiętam.
Są dwaj wujkowie, każdy Darek, nikt ich nie zna tylko ja, nie było wujka Artura, tego co smażył te dobre naleśniki, wiesz, wtedy co byliśmy razem 😉 Był też plac zabaw.
Dzień 3
Dzisiaj było super! Budowaliśmy szałas z patyków dla zwierzątek, tam był pokoik dla ptaszków, mogą sobie siadać w środku na gałęziach. A w drugim pokoiku może zmieścić się myszka na przykład. Jak budowaliśmy? No potrzebna była trawa, gałęzie, liście, dużo patyków. I żeby to zbudować to musisz to oprzeć dookoła drzewa, a potem musisz zakryć listkami i suchą trawą.
Pływaliśmy dwa razy na żaglówkach i mi wpadła czapka, bo zawiał wiatr. Ale powiedziałem to kapitanowi i mi wyłowił kijkiem. I przypłynęły rekiny z mazur, bo wujek Darek (ten drugi) mówi, że widział.
Na obiad był zupa z makaronem, lodowe piciu, kotlet, ziemniaki i kalafior. I jagodzianka, ale nie zjadłem, a teraz chcę. A i wiesz, ja zawsze chcę sterować, jutro też będę siedzieć przy sterze i sterować. I mój kolega siedział obok mnie.
Dzień 4
Zbudowałem zamek z piasku, a dookoła była fosa. Bawiliśmy się na plaży, zbudowałem też mostek.
Dzisiaj też pływaliśmy na zagłówkach, jest bardzo fajnie. Ale tylko na jednym żaglu. Pływaliśmy rano i po obiedzie. Nie wiem co było na obiad, ale zjadłem. Twój podwieczorek zjadłem w autokarze, nie zasnąłem!
Dzisiaj niektórzy mogą nocować, jest noc pirata, ja nie chcę nocować, trochę bym chciał, ale nie chcę.
Dzień 5
Dzisiaj była bitwa wodna, pływaliśmy łódkami, my i druga łódka i się psikaliśmy wodą. I mieliśmy wodę w wiaderku i kapitan mógł brać wodę i dalej mogliśmy się psikać. Mówię Ci, jak było fajnie!
A potem dostaliśmy odznaki i dyplomy. Mamo, czy jutro też są żagle? 😉
Półkolonie żeglarskie moje przemyślenia
To chyba najlepsze co mogliśmy wymyślić. Świeże powietrze, woda, aktywność fizyczna. To jest dokładnie to, co najbardziej podoba mi się w tych półkoloniach. Bliskość natury to najlepsza rzecz jaką można zafundować maluchom 🙂
Miałam pewne obawy, jak odnajdzie się w nowym gronie, miejscu itd., ale zupełnie niepotrzebnie, bo okazało się, że świetnie sobie radzi. Wie, że musi zjeść, że musi zadbać o siebie, chociażby komunikując jakiś problem – wie, że jak mu zimno, to ma kurtkę w plecaku itd. Wracał każdego dnia tak nakręcony, że patrzyłam i aż nie dowierzałam. Po cichu też zazdrościłam, że cały dzień spędza na jachcie czy też ganiając po lesie.
I już jestem na 1000% pewna, że zapisujemy chłopców za rok, bo i młodszy się już będzie łapał. I jeśli się zastanawiasz to polecam. Na zachętę jest rabat 5% z kodem “domowatv” oczywiście – sprawdź ofertę na kliwer.pl.
Kadra jest świetna, miejsce gdzie odbywają się półkolonie fantastyczne, jachty nowe, duże i bezpieczne, a dzieciaki wracają szczęśliwe 🙂
Informacje praktyczne o półkoloniach
Nasi znajomi z kliwer.pl organizują różne półkolonie, minikolonie i kolonie. Z półkolonii są żeglarskie, piłkarskie i survival. Te ostatnie to np. budowanie szałasów w lesie (mówię Ci, takie zabawy z dzieciństwa!). Zresztą zerknij na zdjęcia. My wpadliśmy tam jednego dnia i robiliśmy fajne zdjęcia, które możesz zobaczyć w tym wpisie (syn pękał z dumy gdy niezapowiedzianie podpłynęliśmy z wujkiem Darkiem motorówką do jego jachtu przybić piątkę!).
Bardzo chciałam uchwycić klimat tych półkolonii, mam nadzieję, że mi się udało. Przypominam, że nasz kod “domowatv” daje 5% zniżki na ofertę kliwer.pl jakby co 🙂
PS Jeśli masz pytania to pisz, a jeśli zostawisz parę miłych słów dla mojego “żeglarza”, to w ogóle będzie nam bardzo miło 😉