Właśnie sprzedałam jedną z ostatnich chust do noszenia dzieci i jakoś tak na sercu mi smutno, że już prawie nie noszę tych moich dzieci. Takie duże, “samodzielne” <3 Stąd też ten wpis, trochę na pamiątkę, trochę na pokuszenie 🙂
Noszenie w chuście jest najlepszym sposobem noszenia dzieci od urodzenia po… nie ma granicy 🙂 Poczytaj o noszeniu w chuście, zerknij na moje poradniki. Zdarza mi się nadal nosić dzieciaki, gdy jesteśmy na wycieczce albo gdy wrócimy wieczorem do domu, a dzieci zasną w samochodzie. Wtedy chusta daje szanse wniesienia ich do domu bez rozbudzenia. Stąd zostawiłam sobie jedną chustę na takie różne ewentualności i jedno nosidło oraz chustę szkoleniową.
Ale kiedyś w mojej szafie było nawet kilkanaście pięknych chust. No właśnie, bo prócz aspektów bliskościowych i praktycznych, chusty są też piękne 🙂
Oto kilka chust. Na pokuszenie, na pamiątkę i w ogóle 🙂 Cóż chustoświrką zostanę w sercu nawet mając jedną chustę w szafie. Jestem ciekawa, które Wam się podobają najbardziej.
Dla niewtajemniczonych co tydzień jest tzw. SSS, czyli Saturday Stash Shot co oznacza sobotni stos chustowy 🙂 Zazwyczaj co sobotę dziewczyny fotografują swoje chustowe stosy i marzą o kolejnych.
I tak zostałam z jedną chustą <3 Nie dałam Wam zdjęć wszystkich, bo ten wpis byłby jeszcze dłuższy. Zerknijcie na zdjęcia z 2014 roku, może zrobię też jakieś podsumowanie z tego.
Tak naprawdę najpiękniejsze podsumowania mam w sercu. Te wszystkie chwile, w których te kawałki szmatki mi towarzyszyły. Wycieczki z dziećmi, Barcelona, Oslo, Chorwacja, zwiedzanie Nieborowa, ale też codzienne ząbkowania, usypianie, chorowanie czy zwykłe “przytul mnie mamo”.
Teraz szafę, gdzie leżały chusty zajmują materiały do szycia. Ale została mi ta jedna, jedyna, na chwile, gdy jeszcze się przyda 🙂