Szukaj
Generic filters

Majówka kamperem 2018: dzień 6 Werona i Soave

Werona i Soave

To był naprawdę udany dzień. Jeśli jesteś fanem wina to koniecznie przeczytaj co robiliśmy wieczorem, jeśli kochasz odkrywać nowe piękne miejsca w znanych miastach to zacznij od początku. Bo dzisiejszy dzień bardzo aktywnie spędzimy w Weronie, a potem pojedziemy to pobliskiego pięknego Soave.

Przypomnę, że w podróży, szczególnie z dziećmi, dbam o to by mieć zawsze ze sobą wodę, ale też jedzenie. Chętnie próbujemy lokalnych smaków, ale jednocześnie zawsze że sobą mamy Lunchboksy aby nie musieć się martwić, że dopadnie nas głód. Super przepisy są w moich ebookach z daniami na wynos, kupisz tutaj. Zyskujesz świetne przepisy od dietetyczki, ale też wspierasz moją pracę, a ja mogę dawać więcej fajnych relacji 🙂 

Dzień 6 Werona

Budzimy się rano. A nie, w sumie to nasze dzieciaki to straszne śpiochy się zrobiły, widocznie tak dużo chodzimy i późno wracamy, że wszyscy śpimy do prawie 8:00. Mi to nawet pasuje, chyba nigdy tyle nie spałam 🙂 To znaczy pewnie kiedyś na pewno, ale odkąd jesteśmy rodzicami to raczej tyle nie sypiamy.

Po śniadaniu podejmujemy decyzję, że jednak zostajemy w Weronie, bo wieczorem nie obeszliśmy jej całej, no i wszyscy są chętnie zobaczyć Amfiteatr od środka. Nazywamy go roboczo “małym Coloseum” co tylko umacnia dzieci w przekonaniu, że to jest coś obowiązkowego na naszej mapie celów, tym bardziej, że rok temu kolejka w Rzymie do prawdziwego Coloseum była zbyt długa i ciągle to wspominamy.

Idziemy, od kampera mamy 2 km, spacerkiem dochodzimy szybko na miejsce. Od czego zaczynamy? Od lodów! Ewa, która meszka we Włoszech podrzuciła mi kilka namiarów na pyszne lody i fajne atrakcje (dziękuję!) więc uzbrojeni w mapę ruszamy na lody. Grom. I wiesz co? One są naprawdę pyszne. Niby przy głównej ulicy co można z góry uznać, że nie warto, a jednak są fantastyczne! Smak torrone, czy szafranowy omnomnom. No i orzechowy jak zawsze.

Teraz możemy ruszyć do środka. Arena Verona robi wrażenie, choć chodzenia jest niewiele. Ale chłopcy i tak są zachwyceni! Chodzimy chwilę, oglądamy, zwiedzamy i kierujemy się na kolejną obraną atrakcję. A nie, przepraszam, po drodze idziemy na pyszną pizzę! Jest obłędna.

A potem most i Zamek San Pietro. No właśnie, bo na ten zamek jest kolejka. Krótka, taka trochę jak winda, ale po pierwsze to fajna atrakcja dla dzieci, a po drugie jest to dość nowa rzecz, więc poza nami nie ma nikogo 🙂 Widok z góry jest piękny! 🙂 po prostu cudowny, na calutką Weronę.

Zrobiliśmy sobie niezły spacer, a ponieważ doba kończy nam się około 17:00 to zmierzamy w kierunku kampera. Wiesz, przed bramką czekaj kolejne kampery na wjazd. Ten postój ma naprawdę niezłe obłożenie, aż boję się myśleć, jak jest w sezonie!

Pakujemy się i ruszamy. Cena za postój 10 euro, jedziemy dalej, kierunek Soave.

Wieczór w Soave

Do Soave jest bardzo blisko, więc po niespełna godzinie jesteśmy na miejscu. Mamy świetny postój blisko murów miasta, zaraz przy fosie, z widokiem na zamek. No bajka! Takie postoje, w mniejszych miasteczkach uwielbiam! Robimy szybko coś do jedzenia i ruszamy.

Idziemy w okrojonym składzie, bo jedno z dzieci idzie z nami, a reszta zostaje odpocząć po intensywnym poranku 🙂 Przechodzimy przez fosę, miasteczko jest puste, idziemy, mamy nadzieję, że znajdziemy fajną restaurację, ale nic z tego. Otwarte są tylko Winoteki. Klimat jak w Czechach, tylko z tą różnicą, że tam otwierasz drzwi i wszyscy piją piwo, a tutaj każdy z lampką wina.

Zwiedzamy małe miasteczko, gdzie na każdym kroku widać wino. Zajadamy pizze (wolę nie myśleć, którą to już) i idziemy na lody (ohhhh jakie pyszne pistacjowe, no tak dobre, że aż nie umiem opisać słowami). A potem zaglądamy do jednego sklepu, gdzie chcemy kupić lokalne wino. I tutaj zaczyna się przygoda. To taki trochę sklep-winoteka. Przemiła pani otwiera butelkę jedną po drugiej i zaczyna nas częstować. Opowiada przy tym (trochę po włosku, trochę po angielsku), które Soave jest mniej lub bardziej delikatne, czym się charakteryzują. Może uda mi się to Tobie ładnie opisać, ale ogólnie wino białe Soave jest pyszne! Ceny nie są bardzo wysokie, raczej od 6 euro wzwyż, więc można kupić lokalne wino (w PL niedostępne lub 3-4 razy droższe, zależy które).

A potem przychodzi czas na wina czerwone, znowu pani otwiera butelki, pokazuje, próbujemy. Czerwone wina to już nie Soave, ale inne z tego regionu. Trochę jako ciekawostka, ale naprawdę niektóre są delikatne (jeśli lubisz). Przyznam Ci, że byłam na wielu degustacjach, ale nigdy nie byłam w takim miejscu, gdzie ktoś bez spinki tłumaczy Ci co jest co. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi? To takie spotkanie jakbyś siedziała z dobrym znajomym i gadali sobie o różnych winach, a nie formalne, sztywne sprzedawanie. To było mega fajne doświadczenie!

A na koniec perełka. Pani wyciąga wino specjalnie dla mnie i to polecam Wam baaaardzo, jeśli lubicie wina słodkie. To Soave, ale robione z podsuszonych winogron. Mówię Ci pyszne, słodkie, zupełnie inne. I tym o to sposobem to również wraca z nami do kampera 😉

Powoli zbiera się na burzę, więc szybko idziemy na postój i spędzamy miło wieczór przy regionalnych serach, a wszystko to z widokiem na zamek. A nie, przepraszam, z widokiem na wielką ulewę i błyskawice na tle zamku. Widok piękny, a ponieważ jesteśmy w środku to nic nam nie straszne. Mam nadzieję, że jutro nie będzie padać.

Wina Soave

Niżej garść ciekawostek, może Ci się przyda, jeśli tam dotrzesz 🙂 Na pewno znajdziesz wiele o tych winach z tego regionu, ale ja tak zrobię w wielkim skrócie. Ogólnie wina Soave charakteryzują się taką delikatną kwasową nutą. Nie będę Ci tutaj rzucać opisów sommelierskich, wybacz, dla mnie jest delikatne, lekko kwaskowe, lekkie.

  • Wino Soave Classico pochodzi z winnic w pobliżu Soave, tak w bliskiej odległości. Powstaje głównie winogron odmiany Garganega + maksymalnie 15% domieszki innych.
  • Soave DOC, podobno delikatnie z czasem.
  • Soave DOCG jest najbardziej restrykcyjne, ma wyższy % (powyżej 11,5%) i leżakuje minimum rok w beczce z tego co rozumiem 🙂 jeśli nie to popraw mnie.

Z Soave będą tylko białe wina.

I na koniec to słodkie to Recioto di Soave, czyli to wino z podsuszonych winogron. To ze zdjęcia to Anselmi I Capitelli, też z okolic Soave.

I to tak z ciekawostek. To był fajny dzień! A gdzie będziemy jutro?

  • Korzystasz z moich wpisów? Zobacz moje przewodniki i poradniki albo postaw kawkę. Będzie mi bardzo miło!

    Postaw mi kawę na buycoffee.to