Do Stegny zajeżdżamy przypadkiem. Mieliśmy inne plany, chcieliśmy dotrzeć nad morze, może Rowy, Dębki, Ustka? Jednak ogromne korki na drodze, rozkopana „siódemka” sprawiają, że zmieniamy plany niemal w jedną chwilę i zjeżdżamy nad zatokę.
To właśnie między innymi ten luz jaki daje podróżowanie z przyczepą czy namiotem podoba mi się niesamowicie. Zmiana planów? Proszę bardzo i już. Zero rezerwacji, nerwów, że trzeba dojechać.
W Stegnie nigdy nie byłam, początkowo mieliśmy wybrać Jantar, ale obecność w Stegnie dwóch kempingów przekonała nas do tego miejsca (choć teraz już wiem, że pole w Jantarze jest fajne i warto tam będzie pojechać).
Stegna jest podzielona na dwie części, jedna to ta główna, a druga „deptakowa”, mam wrażenie wakacyjna, ale jeśli popełniam faux pas to wyprowadźcie mnie z błędu. Między nimi kursują meleksy. My mamy kemping zaraz przy deptaku, spacerem ok. 10 minut nad morze wśród miliarda pokus 🙂 Pączki, gofry, 5 kebabów w cenie 4, kręcone ziemniaki, lody itd. Są też koła, pontony, dmuchane zabawki, ręczniki, pluszaki… aaaaa 🙂 Ale podoba mi się.
Może jestem zdziwiona liczbą ludzi, bo jakoś wydawało mi się, że Stegna będzie bardziej kameralna. Ale i tak jest super. Nawet tłoczna plaża mnie nie przeraża, za to woda – cudownie ciepła! 🙂 I tutaj jakoś nie czuję tej zatoki, chyba, że na plus, są jakby mniejsze fale 🙂
Nam nie starczyło czasu na przejażdżkę turystyczną kolejką wąskotorową, zatem koniecznie wy to nadróbcie i dajcie znać 🙂
Ceny, kemping itd.
Zatrzymujemy się na kempingu 159 w Stegnie, początkowo myślałam o kempingu 180 (bliżej morza), ale tam okazuje się ciasno i jest miejsce betonowe, hałas i tłok. Za to 159 podoba mi się bardzo. Nie mamy miejsca z noclegiem mimo przyjechania „z marszu”. Za naszą 4 płacimy 74 zł/doba (dzieci do lat 4 za free, więc mamy fajnie :)).