Ciągnie nas do Wiednia. Naprawdę lubię tu przyjeżdżać. Bez dzieci Wiedeń zwiedzaliśmy na rowerach (polecam – świetna sprawa!), z dziećmi głównie piechotą i ku zachwytom najmłodszych – metrem 🙂
W Wiedniu mamy spotkać się z rodzicami Michała. My wracamy z naszego Euro Trip, a oni jadą na swoje. Już kilka dni wcześniej dopasowujemy terminy by zgrać się w Wiedniu, zjeść torcik Sachera, poopowiadać o podróży i po prostu (a może przede wszystkim) dziadkowie chcą spotkać się z wnukami 🙂
Spotykamy się pod Katedrą Szczepana (Stefana w zależności od tłumaczenia) Stephansdom, idziemy w stronę ogrodów. Mijamy kolumnę Morową Pestsäule docieramy do Pałacu Hofburg szukając cienia w pobliskim ogrodzie.
Jemy wursty i noodle box na wynos idąc w stronę Ratusza, a potem szybko przenosimy się na drugą stronę rzeki i pędzimy na Prater. Nie być na Praterze to nie być w Wiedniu 🙂 Prater to wielkie wesołe miasteczko, obok też jest mnóstwo terenów zielonych na spacery.
Zjeżdżamy na roller coaster (a jak!) oraz na wodnej kolejce i z potężną dawką adrenaliny mamy ochotę już tylko na torcik Sachera 😉
* jeśli jeździcie więcej warto mieć bilet dobowy ok 7 euro, zwykły 2,2. Prater: zjazdy na prostych kolejkach to 4 euro za zjazd, zabawa na samochodach z dziećmi to 2 euro.