Był moment, że już straciłam nadzieję na Legoland i zaczęliśmy rozmawiać z chłopcami, że to raczej nie wypali. Ale skoro czytasz ten wpis to znaczy, że jednak tam byliśmy 😉
Legoland był na naszej mapie atrakcji wyjazdu jako ważny punkt, ale wszystko mogło się zmienić przez pogodę. Powiedzmy sobie szczerze: pogodę do bani. No bo jednak jak pada to łażenie po Legolandzie jest wątpliwą przyjemnością. Tak myślę… a było to tak.
Vlog z Legolandu
Na filmie możecie trochę poczuć się, jak z nami. Przyznam, że bawiłam się świetnie!
Dzień 13
Cały czas śledzimy prognozy pogody. Plan był taki, że chcieliśmy nocować na polu kempingowym w Legolandzie, wtedy kupuje się nocleg i bilety w cenie, wychodzi to całkiem przyzwoicie, jeśli zacznie się porównywać z alternatywami. ALE w nocy miało być ok. 8 C i miało padać, lać. Namiot w tej sytuacji był średnim pomysłem (nie muszę wspominać, że kamper by dał radę? :D). To znaczy ja wiem, że się da, już to przerabialiśmy, ale też żadna frajda składać mokry namiot i marznąć.
Jest sobota, wiemy, że ładnie ma być jutro, za to już w poniedziałek ma być deszczowo. Niby niedziela na Legoland to średni termin (podobno duże kolejki), ale liczymy na to, że końcówka sierpnia to już mniejsze zainteresowanie. szukamy jakiegoś noclegu.
Ogólnie znalezienie noclegu z dnia na dzień jest szaleństwem, szczególnie w okolicy Legolandu. I to jeszcze takiego, gdzie w opisie nie będzie “nie zalecamy alergikom” 🙂 Tak czy tak udaje się! Ok. 30 km od Legolandu. Ruszamy zatem z Kopenhagi.
Droga jest jaka jest, pada, jest pochmurno. Mam wrażenie, że wyciskamy maksa z tej pogody, bo udaje nam się celować w dobrą pogodę, np. wczoraj w Kopenhadze było chłodno, ale słonecznie. A dziś leje, ale dziś jesteśmy w trasie.
Dojeżdżamy na miejsce, mamy domek dla siebie. Chłopcy bawią się lego, my trochę odpoczywamy i cieszymy się własną łazienką, a nie tą kempingową 🙂
Dzień 14
Rano ruszamy w stronę Legolandu. Wyszukuję hasło “darmowe bilety Legoland” i pobieram na telefon jakiegoś pdf. Może zadziała. Podobno w gazetkach czasem są bilety, ale skąd wziąć te gazetki – nie wiem 🙂 Trochę błądzimy, bo droga jest w remoncie, ale udaje nam się dotrzeć.
Faktycznie mój “bilet” działa, więc dzieci są za free, płacimy tylko za nas 🙂 I ruszamy.
O Legolandzie to ja jeszcze napiszę, powiem jedno: było super. Nie wiem kto bawił się lepiej czy my czy dzieci, może po prostu na równi bawiliśmy się świetnie. Zjeżdżaliśmy, pływaliśmy, byliśmy cali mokrzy, a najfajniejsze były wozy strażackie (o rety jaka zabawa).
Do niczego nie staliśmy w kolejce dłuższej niż 5 minut, więc super nam się udało, niektóre zaliczyliśmy kilka razy. Wycisnęliśmy chyba maksa z tego dnia i możliwe, że kiedyś tu wrócimy, bo zabawa była naprawdę dobra 🙂 Wieczorem wracamy do naszego wynajmowanego domku, chłopcy nie dają rady nie zasnąć, to był jednak dzień pełen wrażeń 🙂