Fjallbacka. Miasto z kryminałów Camilli Lackberg, które przeczytałam wszystkie, nie raz i nie dwa zarywając noce. Czy tak je sobie wyobrażałam? Niekoniecznie, ale mnie zaskoczyło!
Już wspominałam, że do Fjallbacke trafiliśmy trochę przypadkiem, wcześniej nie zastanawiałam się gdzie to jest, ale gdy dojrzałam na mapie to pomyślałam: “czemu nie” 🙂
Vlog z Fjellbacki
Na filmie widać Fjallbacke, polecam nie tylko fanom Camilli Lackberg 🙂
Dzień 5
Rano już tak nie wieje jak wczoraj, choć jest ciut chłodniej. Ale gdy wychodzi słońce to wiemy,że na pewno będzie to dobry dzień 🙂 Na tym wyjeździe pogoda nie psuje nam humorów!
Rano szykuję jedzenie i postanawiamy się spakować, kemping mamy wykupiony na jedną noc, a chcemy pojechąć potem do centrum i szybko oblecieć Fjalbacke. Ale po przejrzeniu mapy dochodzimy do wniosku, że zostaniemy tu dłużej. Zwiedzimy wąwóz królewski. W końcu nie musimy pędzić 🙂
Michał przedłuża kemping, ja szykuję jedzenie na wynos i ruszamy z placakami w stronę miasteczka. Z kempingu mamy około 1 km, więc blisko. Po drodze zahaczamy o plażę, ale tak wieje, że nawet trudno zabawić tam dłużej. Idziemy do centrum, znajdujemy wygodne siedzenie i zjadamy część jedzenia. Potem pora na fika.
Oh jak nam się podoba FIKA! Zwyczaj z przerwą na kawę i ciastko jest genialny, a te ciasteczka, poza cynamonowymi bułkami, są słodkie i takie… dobre 🙂 Ja już mam swoich faworytów i wolę nie myśleć o ile grubsi wrócimy z tych wakacji. W każdym razie chokladboll (kule czekoladowe) i dammsugare (takie marcepanowe ciastka) są pyszne 🙂
Rano zykuję jedzenie na wynos
Potem idziemy w stronę wąwozu królewskiego. Dla fanów kryminałów Camilli Lackberg będzie to “znane” miejsce, bo tutaj toczyła się akcja jednej z książek. Ja czytając wyobrażałam sobie o miejsce zupełnie inaczej!
Wchodzimy po schodach, a potem po skałach, kamieniach. Trasa nie jest trudna, ale dla dzieci bardzo atrakcyjna. No i dochodzimy do wąwozu. Robi wrażenie!
Potem wchodzimy na górę i niebieskim szlakiem kirujemy się na drugą stronę miasteczka, by potem cołość okrążyć i wieczorem wrócić do namiotu.
Chłopcy są zmęczeni, jeszcze tylko szybki prysznic i padają w kilka chwil. My wcale nie jesteśmy lepsi 🙂 Wieczorem znowu zrywa się wiatr, przyznam, że choć w samy namiocie nie wieje, to takie “miotanie” jest nieprzyjemne i człoiek jednak śpi bardziej czujnie. Dobranoc.