Zaczynamy nasze wakacje! Kierunek północ, czyli mpłyniemy do Szwecji 🙂 Dziś o tym, jak ledwo się wyrobiliśmy na prom!
Zobacz nasz vlog
Tak, jak obiecałam będą blogi, nie wiem, jak często, ale będą 😉
Dzień 1
Od rana się pakujemy. To znaczy wszystko jest już gotowe, tylko musimy to zanieść do samochodu. Torby, pudełka, skrzynki z jedzeniem już czekają. Jeszcze zwijam zapasowe kocyki i powoli znosimy do samochodu. To bierze na siebie Michał, układa wszystko w bagażniku, póki co nasz stelaż spełnia swoją rolę, dzięki niemu łatwiej wszystko ułożyć. I mam nadzieję, że łatwiej będzie nam to ogarnąć w trasie.
Jesteśmy w poważnym niedoczasie, bo ruszamy w porze obiadowej, a na prom powinniśmy stawić się nie dalej, jak o 20:00. Przed nami ok. 450 km i wizja obowiązkowego postoju na obiad. Ten na szczęście jedzie gotowy w pudełkach z nami 🙂
Gdzieś w połowie drogi robimy przerwę, zjadamy wszystko co mamy, a do tego lody, kawa i jedziemy dalej. Zasada w trasie jest jedną – ani my, ani dzieci nie możemy być głodni, bo wtedy łatwiej o nerwy, stąd dbamy o postoje.
W Gdyni jesteśmy nawet chwilę przed czasem, przejeżdżamy przez kontrolę i chwilę czekamy w kolejce na prom.
Okazuje się, że wykupienie opcji premium (była w efekcie tańsza, bo chciliśmy śniadanie) było całkiem niezłym pomysłem, bo kierowani jesteśmy do mniejszej kolejki. Wjeźdżamy dość szybko i kierujemy się zobaczyć naszą kabinę na deck 7, czyli 7 pokładzie, choć dzieci mówią piętrze 🙂
Potem chwilę podziwiamy, jak wolno prom odpływa i… chciałabym napisać, że dzieci idą spać, ale to nie jest prawdą, bo z podekscytowania nie mogą zasnąć 😉