Ruszyliśmy o północy bo już bardzo chcieliśmy jechać, choć bagażnik rowerowy trochę chciał nas pokonać, a lodówka mimo że ja znamy okazała się jakaś mniejsza i nie mogłam nic upchać!
Ruszyliśmy o północy, pakowanie rowerów na dwa bagażniki rowerowe zajęło nam więcej czasu. Ale cieszę się, że ruszyliśmy mimo że byliśmy już zmęczeni. Dzięki temu zaczęliśmy dzień w nowym miejscu 🙂 jechaliśmy prawie 4 godziny z postojem na kawę i karmienie najmłodszego.
To zdjęcie zrobiliśmy chwilę po 4:00. W sumie nie wiem czy to już 4 rano czy jeszcze 4 w nocy, ale czy wiedzieliście, że już jest dość jasno o tej godzinie! Byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. W kamperze śpi się cudownie!
Co do noclegu to na mapie wypatrzyłam fajny punkt z jeziorem, strzał w dziesiątkę, bo mieliśmy parking i ok. 100 m do wody 🙂 Zatem rano ruszyliśmy na niemal pusta plażę 🙂
Zapamiętam ten dzień za:
- ⛱️Za ciepłą wodę w jeziorze Wądzyńskim
- ⛱️Pierwsze wodowanie naszego SUPa (super zabawa)
- ⛱️Pierwsza noc w te wakacje w kamperze (uwielbiam!)
- ⛱️Za pyszna fasolkę szparagową czyli smak lata
Jestem szczęśliwa, że kupiliśmy deskę SUP, poznaję ją, ale już czuję, że to jest TO. Marzyłam o tym kilka lat odkąd pływałam we Włoszech. Ta, którą wybrałam jest dość wąska, dla Michała mało stabilna, ale ja czuję ją z każdym razem lepiej.
Chłopcy też zachwyceni.
Ten dzień minął nam cudownie, w efekcie drugą noc też tu spędziliśmy i dopiero po śniadaniu ruszyliśmy dalej.