O pierwszych polach lawendy i spełnionym marzeniu. Piękny dzień przed nami, bo właśnie dotarliśmy do Prowansji. Jestem szczęśliwa! Jest pięknie 🙂
Uwielbiam te nasze wpisy pamiętnikowe, choć nie udaje mi się ich robić aż tak na bieżąco jakbym chciała. Ale tyle jest wrażeń! Zaglądajcie na www.instagram.com/paulina.domowa tam nadaję na żywo.
Dzień 8
Budzimy się w małym miasteczku, jemy śniadanie i idziemy do sklepu, który jest dwa kroki od kampera. Wszędzie słychać cykady. W sklepie kupujemy kilka pyszności, owoce, jakieś łakocie. Michał musi chwilę posiedzieć przy pracy, a ja z chłopcami pieczemy ciasto.
Piekarnik Omnia, który kupiłam przed wyjazdem to hicior. Jestem nim oczarowana, już na mazurach go testowałam i ciasta piecze wyśmienite! Warzywa zresztą też. Bardzo fajna namiastka piekarnika, trochę jak prodiż, tylko na gaz.
Ciasto z morelami znika w ciągu kilku chwil, jeszcze niemal gorące. Pyszne jest. Niżej zostawię Ci przepis.
Przepis na ciasto z morelami
- 4 jajka
- trochę ponad pół szklanki mąki (u mnie GF)
- 2 łyżki cukru
- 2 łyżki oliwy
- morele
Pianę z białek ubijam na sztywno, dodaje żółtka, mąkę, cukier i oliwę i delikatnie łącze. Przekładam do foremki i piekę 30 min w 180c lub 30 min w Omnia na kuchence.
A po obiedzie…
A po obiedzie ruszamy w kierunku Prowansji. Gdzie najpierw? W okolice Valensole trochę daleko, ale może dziś dotrzemy Abbaye Notre-Dame de Senanque, to opactwo, które na pewno kojarzysz z pocztówek z Prowansji. Ruszamy i kilkadziesiąt kilometrów dalej jest pierwsze pole lawendy. Niepozorne, niewielkie, ale sprawia mi tak wielką radość, że czuję aż wzruszenie. Udało się. Skoro tu jest to jeszcze jej nie skosili. Zatem jedziemy dalej.
Jedziemy w stronę opactwa. Docieramy pod wieczór, na to liczyłam, bo wcześniej obawiałam się tłumów, a my jednak mamy dość duży samochód 🙂 Po drodze mijamy Gordes, dziś odpuszczamy, ale wrócimy. Stajemy na parkingu pod opactwem. Cisza, pusto, jeszcze są ze dwa samochody. Jest szalenie cicho. Miłe uczucie.
Idziemy, niestety lawenda jest młodziutka, będzie kwitnąć dopiero za jakiś czas, na polach obok jest piękna, ale ta przed opactwem jest maleńka. Nie zrobię „słynnego” zdjęcia, ale z drugiej strony amy szanse popatrzeć na budowlę. Może to i lepiej?
Robimy sobie wspólne rodzinne zdjęcie, ucinamy krótką pogawędkę z przemiłą panią (nasze najmłodsze dziecko zawsze jest pretekstem do jakiejś miłej pogadanki, bo każdy się pyta ile ma lub czy to chłopczyk ;).
A potem zjadamy i ruszamy. Już włączyłam mapę z ukształtowaniem terenu, już wiem, że przed nami wspinanie się w górę, ale zaczyn nam się to podobać. Cieszy nas, że kamper absolutnie nie ma z tym problemu. Nie grzeje się, nie traci mocy. Wjeżdżamy wszędzie, czasem aż z moim przerażeniem w oczach gdzie nas zagna. Dzisiejszą noc spędzimy w Sault, będzie pachnieć w nocy lawendą, bo obok są pola.