Dziś będzie o serpentynach, deszczu i pysznych bezach z cukierni w górach. Miał być też spacer wokół jeziora, ale… nie wyszło nam tak do końca.
Zapraszam Cię również na instagrama tutaj daję codzienne relacje.
Film z podróży
Nie dałam rady dodawać filmu dzień po dniu, ale za to jest czaderski vlog z kilku dni. Na filmie jest o naszym postoju w niemieckiem miasteczku (uroczym), a potem kolejne dni, gdy już dotarliśmy do Francji, czyli Gertwiller oraz Colmar, a następnie pewne urocze jezioro.
Dzień 5
Budzimy się w górach. Powietrze jest bardziej rześkie. Dziś ma padać. Trochę szkoda, ale może przejdzie bokiem? Miejscowość gdzie jest nasz postój to Cornimont, niedaleko La Bresse. Wysokość ok. 600 mnpm. Jest mgliście, ale uroczo. Postanawiamy się przejść po okolicy.
Nie planowaliśmy tutaj postoju, ale wydało się blisko Colmar, choć nie wzięliśmy pod uwagę, że droga będzie po prostu w góry. Nocą, po krętych drogach jechało się dość ciekawie. Michał był niewzruszony, ale ja miejscami no co tu dużo mówić, wolałam nie patrzeć w dół. Było ciemno, więc co jest w dole raczej podpowiadała mi wyobraźnia.
Zaraz obok postoju jest cukiernia. Kupujemy lokalne bagietki oraz słodkości. Chłopcy wybierają piękne eklerki, ja wybieram bezę. Większość słodkości jest glutenowa, ale bezy są idealne. Ta beza ma prażone migdały, jest absolutnie pyszna.
Robimy sobie spacer, chłopcy bawią się na placu zabaw, gapimy się w wodę. Jeśli ktoś szukałby definicji „slow life” to właśnie tak to wygląda. Delektujemy się okolicą, jest pięknie i spokojnie.
Potem ruszamy dalej, niedaleko jest jezioro, które można obejść. Lac des Corbeaux. Droga jest oczywiście kręta i wąska, kilometr przed celem okazuje się, że nie można jechać dalej. Zmieniona została na jednokierunkową, a my musimy zjechać do La Bresse i wspiąć się dalej.
Nasz kamper daje radę. Jest jednak rozgrzany, zaczęło lać, jest stromo i wąsko. Ale widoki zapierają dech w piersiach. Robimy obiad licząc, że deszcz przejdzie.
Niestety nic z tego. Spacer w taką pogodą, a tym bardziej punkt widokowy, musimy sobie odpuścić. Ale idziemy chociażby na krótki spacer, może nie dookoła jeziora, ale przynajmniej kawałek, w końcu z cukru nie jesteśmy.
Zakładamy sandały, kurtki od deszczu i idziemy. Jest pięknie. Naprawdę. Górskie jeziora (to ma taflę wody na wys. 887 m) mają w sobie coś niesamowitego. To jak chmury schodzą w dół, jak woda uderza o taflę wody. Bardzo uspokajające, niesamowite. Natura nie zachwyca o wiele bardziej niż miasto.
Mokniemy, ale szczęśliwi wracamy do kampera. Kurtki wieszamy w łazience, pijemy gorącą herbatę i ruszamy kamperkiem w dół. Mamy upatrzony fajny postój na noc. Może uda nam się dotrzeć przed północą?
Docieramy, zajmujemy ostatnie miejsce. Jest pięknie. Zresztą zobaczycie rano!