To jeden z najfajniejszych dni, dziś wyprawa wgłąb nieczynnego wulkanu. Ten wulkan to w sumie taka góra, ale podobno jest uroczo.
Rano ruszamy z Girony, robimy serwis kamperowy, uzupełniamy wodę i jedziemy w stronę wulkanu. Kierujemy się do rejonu zwanego Garrotxa. Jest to kraina wygasłych wulkanów, a wśród nich wulkan Santa Margarita, który ma wysokość 682 m.
Dzień 22
Z Girony mamy niecałe 70 km, jednak po drodze musimy zrobić zakupy. Szczególnie, że zaczyna nam brakować wody pitnej. Zatem wyszukujemy sklepu w okolicy, który ma duży parking. To dość ważne, bo kamperem nie podjedziemy wszędzie. To zadanie ułatwia nam google maps i street view. Oglądamy okoliczne duże sklepy i ruszamy.
Po wyjściu ze sklepu okazuje się, że kamperów się namnożyło. To czasem tak jest, jak jeden widzi, że ktoś stanął to ma podpowiedź, że jest spoko. I tak kamperów stoi chyba 6, a zrobiło się wokół dość tłoczno! Nawet podjeżdża kierowca ciężarówki i pyta się czy tu jest jakiś postój 🙂
Ruszamy w kierunku wulkanu. Na miejscu szykuję obiad, bierzemy kilka rzeczy i idziemy pod górę. No cóż, wulkan to góra, nie wiem czego się spodziewałam, bo idzie się pod górę (haha), dobrze, że jest druga połowa dnia i nie jest aż tak upalnie, tylko po prostu bardzo ciepło.
Spacer jest przyjemny. Drzewa, idzie się super. Schodzimy na dół wulkanu gdzie stoi kapliczka. Wygląda to wszystko bardzo magicznie. Robimy przerwę na zdjęcia i krótki posiłek i wracamy znowu pod górę 🙂
Ogólnie może niewiele napisałam o Wulkanie Santa Margarita, ale na pewno warto go odwiedzić. Jest magicznie i co ważne, nie ma tłumów ludzi. Są w okolicy też inne wulkany i trasy piesze, więc ja sama też zapisuję sobie to miejsce na potem.
Na parkingu poznajemy parę Niemców, którzy podróżują z niewiele starszym dzieckiem co my z naszym najmłodszym. Podrzucają nam propozycje fajnej miejscówki 2 km obok, gdzie da się stanąć za darmo i w dodatku miasteczko jest urocze.
Szykujemy jeszcze dzieciom kąpiel i ruszamy. To faktycznie kilka minut.