Zakochałam się w tych małych kwiatkach, a moja rodzina sukulentów cały czas się powiększa. O tym czy i dla kogo będą to dobre kwiatki oraz o mojej (wciąż małej) kolekcji dziś we wpisie.
Nigdy nie podejrzewałam, że zrobię wpis o kwiatach. Dlaczego? Bo ja totalnie nie mam ręki do kwiatów, wszystkie wykańczam i niestety nasz dom jest totalnie pusty jeśli chodzi o rośliny (nie licząc ziół w kuchni, które nawet są, ale je dość mocno wykorzystuję w kuchni). Ale zupełnym przypadkiem trafiłam na sukulenty. Kwiatki, które wymagają niewielkiej opieki (o tym dalej). A ponieważ przez dwa miesiące go nie wykończyłam to dałam sobie szansę by może jednak mieć jakieś kwiatki w domu. I tak zaczęłam zgłębiać temat sukulentów, aż w moim domu pojawiła się całkiem niezła kolekcja i jestem pewna, że będzie ich więcej. Szczególnie tych malutkich, które podobają mi się najbardziej 😉
Zobacz mój film
Bardzo spontanicznie nagrałam film, gdzie pokazuję moje sukulenty, możesz na nim dokładnie zobaczyć jakiej wielkości są kwiatki, bo niektóre są naprawdę malutkie.
Sukulenty – co to takiego?
Sukulenty to wielka grupa roślin, do której należą również kaktusy, które mają zdolność magazynowania wody. Dzięki temu radzą sobie nawet w okresach suszy, na trudniejszym podłożu. Wspomniałam o kaktusach, bo co ciekawe (ja wcześniej tego nie wiedziałam) każdy kaktus jest sukulentem, mówiąc bardzo prosto to, kaktusy to takie sukulenty z kolcami (choć są jakieś wyjątki, ale…). Sukulenty mogą przybierać różne kształty. Być jak rozetki, mieć listki, a czasem przypominać… kamienie. Rodzajów jest ogrom!
To co ciekawe to fakt, że rośliny te uznawane są za idealne dla zabieganych i zapominalskich, gdyż nie trzeba ich często podlewać. Ba! one nawet nie lubią podlewania i wystarczy to zrobić (plus minus w zależności od rodzaju i pory roku) raz w miesiącu. Prawda, że brzmi dobrze? 😉
Jak dbać o sukulenty
O tym, jak dbać o sukulenty, chyba napiszę dłużej w kolejnym wpisie, bo sama sobie chętnie usystematyzuję wiedzę. Ale w skrócie sukulenty nie lubią nadmiaru wody. Czyli lepiej je przesuszyć niż przelać. Zimą wystarczy je podlewać raz na kilka tygodni (w przeciwieństwie do kaktusów, których na przykład w okresie wegetacji nie podlewa się w ogóle). Za to na wiosnę, kiedy jest faza wzrostu, można podlać co 1-2 tygodnie, ale to też zależy od rodzaju i wielkości itd.
Sukulenty wymagają by mieć przepuszczalne podłoże (można kupić gotowe mieszanki ziemi do kaktusów i sukulentów), tak by nie zatrzymywała się woda. W innym przypadku ich korzonki mogłyby zgnić. Najlepiej im w doniczkach z odpływem i.. w sumie tyle 🙂 Oczywiście jeszcze można napisać o przesadzaniu, nawożeniu itd., ale na początek warto wiedzieć plus minus, że opieka nad nimi jest naprawdę łatwa.
Moja rodzinka sukulentów
Przyznaję się: przepadłam 🙂 Niesamowitą frajdę sprawia mi wyszukiwanie nowych odmian, kolorów, kształtów. Początkowo miałam kilka zakupów przypadkowych, teraz już bardziej staram się patrzeć na rodzaj, kwitnienie i inne aspekty. Nadal nie wszystkie sukulenty rozpoznaję, wciąż mam problem z przypisaniem ich do danej “rodziny”, ale wiem, że są sukulenty łodygowe (pędowe), liściowe i korzeniowe. Jest też kilka odmian, które dość często się powtarzają: agawa (Agava), aloes (Aloe), eszeweria (echeveria), wilczomlecz (euphorbia), haworsja (Haworthia), patyczak (rhipsalis), żywe kamienie (Lithops), grubosze (Crassula), sansewerie (Sansewieria), rozchodnik (sedum) i oczywiście kaktusy (cactaceae).
I wiem, że w mojej kolekcji mam na pewno kilka eszewerii (5 o ile się nie mylę), Grubosza (drzewko szczęścia), jeden rozchodnik, mam też peperomia (zwany szczęśliwym groszkiem), Senecio (starzec, u mnie to ten, jak trawka), Anacampserotaceae (nie wiem, jak po polsku i czy coś pomieszałam? ). Ogólnie w tych rodzajach, gatunkach jeszcze mi się trochę miesza, bo jest tego mnóstwo, więc jeśli ktoś chce mi pomóc/podesłać jakiś spis to byłoby super 🙂
Gdzie kupować sukulenty
Sukulenty są ostatnio dość modnymi kwiatkami, ale też na pewno zdarzyło Ci się je ominąć niejeden raz w sklepie. Są dość niewielkie (choć niektóre to całkiem niezłe okazy!!). Mi jednak podobają się te najmniejsze. Znajdziesz je w marketach budowlanych (Leroy Merlin – spory wybór, Castorama – mniejszy), są w Ikei (mniejsze i większe okazy), Biedronce (okazjonalnie). A poza tym możesz je kupić w sklepach ogrodniczych i przez internet np. zielony-parapet.
To zabawne, ostatnio długo się zastanawiałam czy zamawiać kwiatki z wysyłką, przyznaję, że nigdy tego nie robiłam, a teraz dodatkowo mamy zimę, co przecież jest trudniejszym okresem dla tego typu wysyłek. Ale zaryzykowałam, przy okazji niżej możesz zobaczyć, jak zapakowana była paczka z moimi sukulentami. Moim zdaniem to dość ciekawe 😉 Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym, więc pokazuję. Każdy kwiatek był owinięty czymś ala flizelina (przy niektórych wysypało się trochę ziemi, ale to w sumie nie jest problem), za to na dole paczki był wkład grzejący, który nadal był ciepły, gdy otworzyłam paczkę. Mogę więc przypuszczać, że chyba kwiatkom źle nie było.
Kolorowe sukulenty – ku przestrodze
Jeszcze dodam jedną ciekawostkę. Otóż sukulenty mają mnóstwo odmian, niektóre są piękne, wybarwione na różowo, pomarańczowo, biało itd. Niektóre kwitną. Jest w czym wybierać. Uważaj jednak na sztuczkę w sklepach (szczególnie marketach budowlanych), bo tam malują kwiaty. Serio. Trudno mi było w to uwierzyć, ale te kolorowe kwiatki (u mnie to ten żółty) są pokryte lakierem, taki kwiatek jest “zaklejony”. Sama się na to zabrałam, dopiero w domu przyjrzałam się, że to ktoś pomalować żywy kwiatek. Mam nadzieję, że z czasem wypuści nowe, zdrowe liście, ale przynajmniej Ciebie chcę uczulić na to, bo to naprawdę paskudna praktyka.
I to chyba tyle, daj znać czy znasz sukulenty, jakie masz, czy wolisz duże czy małe. Mam nadzieję, że ten wpis okaże się pomocny czy też inspirujący (przynajmniej dla osób, które tak, jak ja nie mają ręki do kwiatów).