Jak powstaje książka? To mogli sprawdzić dziennikarze, którzy na specjalne zaproszenie brali udział w pierwszy gotowaniu z naszej książki kulinarnej “Mała wielka uczta”, która ukaże się w listopadzie. To takie pra pra prapremierowe gotowanie 😉 Jestem dumna, szczęśliwa i to cudowne, jak marzenia się spełniają. Dzisiaj krótka fotorelacja 😉
Planując takie spotkanie zastanawiałam się co możemy przygotować. Chciałam by było smacznie, prosto i by udało się zaangażować nawet takie osoby, które na co dzień nie zaglądają do kuchni. By każdy czuł się ugoszczony i zobaczył, jak wygląda powstawanie książki kulinarnej od kuchni.
Jak powstaje książka?
Kiedy pisze się kryminał, to nie trzeba nikogo zabijać, kiedy pracuje się na porywającym romansem, to bogate życie miłosne nie jest niezbędne hihi, a jak jest jest z książką kulinarną? Po prostu inaczej. Trzeba wszystko ugotować, sfotografować i opisać. Mogłam skorzystać z kuszącej propozycji jedynie dostarczenia przepisów i powierzenia gotowania i fotografowanie komuś innemu. Możliwe, że wtedy w książce zdjęcia były by wymuskane, ale nie byłyby moje. To standardowe działanie, że zleca się profesjonalistom ugotowanie i zilustrowanie przepisów, ale ja bardzo chciałam zrobić to sama.
Stąd wszystkie 120 przepisów do naszej książki “Mała wielka uczta” ugotowałam, sfotografowałam a potem zjedliśmy ze smakiem 🙂 Tak, jestem z tego dumna. Tak samo, jak z tego, że każdy przepis przygotowałam na nowo. Nawet te znane i lubiane z bloga chciałam pokazać w trochę innej, nowej odsłonie. Teraz przyznam się Wam, że trochę nie wiedziałam na co się porywam, ale jestem dumna 🙂
Ogrom pracy, jaki był, gdy gotowałam jeszcze dzień przed porodem a potem z maleństwem w chuście jest nie do zapomnienia, ale cieszy mnie, bo to moja książka i sprawia mi wielką frajdę. Cieszy mnie również dlatego, bo wiem, że każdy z Czytelników znajdzie w książce coś nowego 🙂
Czym jeszcze kierowaliśmy się przygotowując dla Was książkę? Chciałam by była to książka nie tylko do patrzenia, ale też do gotowania. By było pysznie!
I to chciałam też przekazać na tych pierwszych warsztatach dla mediów.
Zrobiliśmy bardzo proste dania, słodkie palmiery z francuskiego ciasta i makaron z polskim pesto. Dwa dania z minimum składników a maksimum smaku.
Oczywiście, jak to u nas rodzinnie, z dziećmi, które od małego uczymy, że praca jest ważna, a gotowanie fajne 🙂 a tak poważnie to po prostu dzieci to nie koniec świata 🙂
Co teraz z naszą książką? Jest obecnie składana do drugu, przechodzi korekty, ustalane są szczegóły. A na początku listopada każdy będzie mógł ją kupić 🙂 Cieszę się ogromnie i nie mogę doczekać 🙂
A to kilka zdjęć z warsztatów, na pokuszenie 😀