Pewnie każdy z was ma jakąś metodę na NIE, które mówi wam wasze dziecko. Chciałam wam przybliżyć jedną ze skuteczniejszych metod, która dla obydwu stron jest dobra, bez krzyku, bez przemocy, a taka, że obydwie strony (rodzic i dziecko) wychodzą na tym dobrze 🙂
Jednym słowem wilk syty i owca cała. Pewnie część rodziców zna tę metodę, ale zapewne wielu czasem o niej zapomina. Metoda to nic innego jak wzajemne zrozumienie i danie wyboru.
Metoda wyboru
“Kiedy chcemy skłonić dzieci do czegoś, pozwólmy im zdecydować, jak chcą to zrobić, gdzie, kiedy i z kim” – Wychowanie bez kar i nagród, Alfie Kohn
Sytuacja: dziecko krzyczy, że nie umyje rąk. Im bardziej mówisz by umyło tym bardziej stanowcze słyszysz NIE.
Rozwiązanie: Spokojnie spytaj “Wolisz umyć ręce w łazience czy w ubikacji?” albo “Sam je umyjesz czy mam ci pomóc wejść na stołek i odkręcić wodę?”
W zasadzie ogranicza nas wyobraźnia 🙂 Działa i wtedy, gdy dziecko nie chce założyć przyszykowanego przez nas ubrania, nie chce zakładać butów, sprzątać itd.
Metoda wyboru i rozwiązania
Tutaj sporo zostawia się dziecku, a część z was na pewno dopatrzy się tutaj metody Montessori.
Sytuacja: Dziecko ociąga się z wyjściem do przedszkola, nie chce się ubierać, siedzi i ogląda swoje buty zamiast je zakładać lub mówi, że NIE chce butów zakładać.
Rozwiązanie: Zamiast naciskać możesz spytać co należy zrobić: “jest już późno, co możemy zrobić by się nie spóźnić?”.
Takie podejście do “problemu” jest o tyle ciekawe, że dziecko samo proponuje jakieś “rozwiązanie”, a wtedy chętniej je wciela w życie 🙂 W końcu to jego rozwiązanie. Proste 🙂
albo
Metoda wyboru i czasu
Trzecia metoda wyboru, którą lubię to metoda “na czas”. Absolutnie nie mylić z time out czy czymkolwiek takim!! 🙂
Sytuacja: dziecko mówi, że jeszcze nie chce się ubierać, a powyższa, pierwsza metoda jakimś cudem zawodzi.
Rozwiązanie: zamiast przymuszać wrzuć na luz i powiedz: “daj znać, jak będziesz chciał się ubrać, wtedy chętnie ci pomogę”.
Jeśli pierwsza i druga zawodzi to ta jakimś cudem działa 🙂 Co prawda czasem zaczynają się jakieś negocjacje typu: “mamo jeszcze zbuduję tą wieżę i wtedy się wykąpię”, ale mi się to nawet podoba, bo faktycznie dzieciaki robią to co zapowiadają i robią to same. Poza tym okazuje się, że naprawdę mają coś “arcyważnego” do zrobienia i myślę, że podejście do tego w ten sposób ułatwia też negocjacje jeśli bardzo zależy nam na czasie 🙂
Nie wiem, czy zadziała u was, ale na pewno warto próbować. Każda oparta jest na zrozumieniu i dają wybór dziecku. Czasem faktycznie pozorny to wybór i wcale nie uważam, że tylko takie powinno się dawać, ale są takie sytuacje jak powyższe, w których fajnie się to sprawdza.
A przede wszystkim rodzicom zmniejsza poziom niepotrzebnych stresów i można dodatkowo zobaczyć, jak dzieci fajnie kombinują i rozwiązują problemy, gdy tylko podsuniemy im małą wskazówkę, jak to zrobić 🙂
Oczywiście jeśli sytuacja jest nagminna to warto poszukać przyczyny głębiej niż tylko zwykłej niechęci/braku czasu/itd. Ale to już inna historia…
A wy macie swoje metody na dziecięce NIE? 🙂