Gdy wracaliśmy wczoraj z Valeggio sul Mincio z naszymi tortellini to mijaliśmy Borghetto. Wczoraj był tu festyn, ale wieczorem zrobiło się puściej, ale też łatwiej było dostrzec urok tego miejsca. Czy mamy tu zostać?
To zawsze jest dylemat, jechać dalej czy zostać w danym miejscu dłużej i odkryć go lepiej. Przy tak krótkim wyjeździe czas jest istotny, z drugiej strony takie Borghetto warte jest zobaczenia. No i w ten sposób rano zamiast ruszać dalej my idziemy do miasteczka.
Przypomnę, że w podróży, szczególnie z dziećmi, dbam o to by mieć zawsze ze sobą wodę, ale też jedzenie. Chętnie próbujemy lokalnych smaków, ale jednocześnie zawsze że sobą mamy Lunchboksy aby nie musieć się martwić, że dopadnie nas głód. Super przepisy są w moich ebookach z daniami na wynos, kupisz tutaj. Zyskujesz świetne przepisy od dietetyczki, ale też wspierasz moją pracę, a ja mogę dawać więcej fajnych relacji 🙂
Dzień 5
Od dziś ma być deszczowo, ale póki co pogoda nam sprzyja. Padało w nocy, teraz za to robi się parno, a okolica pachnie rozmarynem. Ja nie żartuje, naprawdę co chwilę są krzaczki rozmarynu, wystarczy delikatnie je musnąć by cudowny zapach rozszedł się wokoło.
Idziemy poszukać kawy, w końcu włoska kawa nie ma sobie równych. Mijamy młyn, zamknięte trattorie, które wczoraj tętniły życiem. Całe miasteczko śpi.
Udaje nam się kupić kawę, co prawda trochę podpadamy bo chcemy na wynos zamiast wypić po włosku przy stoliku, ale mam nadzieję, że zostanie nam to wybaczone 🙂
Idziemy dalej, chcemy zrobić kółko by z mostu podziwiać panoramę miasteczka. I to jest świetny pomysł, bo widok jest absolutnie piękny. Po prostu patrzę i nie mogę się napatrzeć. Brzmi to banalnie, ale tak jest.
Po spacerze wracamy do kampera i robimy serwis. Tutaj jest ciekawy postój z fajnie zaplanowanym zrzutem, bo musisz zapłacić by otworzyła się bramka. Nie to żebym cieszyła się, że muszę płacić, po prostu ciekawe są te rozwiązania 🙂
Po południu
Gdzie teraz? Kierunek Werona! Długo się zastanawiałam gdzie możemy jechać by jak najbardziej pokazać Włochy północne. Była Wenecja, było małe miasteczko, to teraz wybraliśmy coś średniego. Poza tym nie zrozum mnie źle, ale najciekawszy wydał nam się do pokazania amfiteatr, taka trochę namiastka Rzymu jeśli wiesz co mam na myśli 🙂
Tak czy tak jedziemy, w Weronie korek, okazuje się, że wybrany parking nie nadaje się dla kamperów, w dodatku GPS wpycha nas krętą drogą na samą górę. Aż nam się ciepło zrobiło 🙂 obieramy kierunek na inny postój. I tu kolejne zaskoczenie – nie ma wolnych miejsc. Podjeżdżamy pod market, zrobimy zakupy, obiad i pomyślimy co dalej. My nie bardzo chcemy zostawić kampera na parkingu marketowym, a na tę chwilę to jedyna opcja. Ale uznajemy, że jeszcze raz podjedziemy na ten postój dedykowany i wiesz co? akurat zwolniło się jedno miejsce. Hurra!
Parkujemy, bierzemy wodę i idziemy do centrum, stąd mamy 2 km by dojść pod samą Arenę. Ale idzie nam szybko. Za każdym razem jestem pełna podziwu, jak świetnie radzą sobie nasze dzieci.
Chłopcy bardzo chcą zobaczyć amfiteatr w środku, niestety właśnie zamykają więc musimy rozważyć czy może nie zostać do jutra. Póki co idziemy w stronę balkonu Julii. Tłumów na szczęście nie ma, za to są tysiące karteczek z wyznaniem miłości w każdym chyba języku. Niektóre są poruszające, niektóre to klasyczne “kocham cię”. Absolutnie nie chcę powiedzieć, że te drugie są mniej ważne, ale jakoś za serce łapały mnie wyznania, że ktoś po ślubie czuję się samotny, czy też, że pragnie dziecka, a partner nie chce itd. Jeśli tam kiedyś będziesz to przyjrzyj się tym listom dokładnie. A jak nie to obejrzyj sobie filmy “Listy do Julii” 🙂
Idziemy dalej, podziwiamy wieżę zegarową i kierujemy się na pizzę. Taką do ręki, ciętą nożyczkami, pyszną, chrupiącą, idealną. Dzieci wybierają margerite, nam bardzo posmakowała ta z ricottą i orzechami włoskimi. Pycha!
Kręcimy się jeszcze chwilę, a potem wracamy do kampera, wieczorem te 2 km szczególnie dla dzieci robi się jakieś dłuższe 🙂
Udało nam się zająć ostatnie miejsce na postoju dla kamperów Zakochani a jednocześnie ogarniamy wzrokiem czy dzieci z ławki nie spadają hahaha Mamo jednak nie chce pozować z tym dziwnym gościem 🙂 A może zdjęcie z Vespa Mam zdjęcie z balkonem Julii w tle Kłódki z wyznaniem miłości Karteczki z prośbami i deklaracjami Nasi chłopcy chcieli je policzyć, ale się poddali 🙂 Czas na pizzę Arena Werona wieczorem wygląda pięknie