Zabierz swój rower, przygotuj pudełka z jedzeniem na wynos i w drogę! Tym razem zabiorę Cię na Stare Miasto w Warszawie. Choć mieszkam od zawsze w tym mieście to przyznaję, że mało kiedy bywam w centrum czy na Starówce. Ale na rowerze? Brzmi świetnie!
Jak już wiesz, lubię pokazywać nasze jedzeniowe pudełka, choć sam temat jest dość niszowy. Raczej większość osób zje zapiekankę, hamburgera czy frytki. Czy jest w tym coś złego? No nie, każdy z nas ma wybór, ja lubię szykować jedzenie, wiem, że moje dzieci też lubią gdy mamy gotowy posiłek. A po cichu mam nadzieję, że się zainspirujesz 🙂
Nasze pudełka
Niżej nazwy pudełek, które widzicie na zdjęciu, to te, których używamy najczęściej. Głównie ze względu na szczelność i pojemność i to, że są ładne i… no lubię je po prostu ;)))
- Monbento klasyczny (wielkość idealna dla mnie), kupisz tutaj, 139 zł.
- dla dzieci Monbento Tresor, kupisz tutaj, 89 zł
- butelki dla nas to Monbento, taka, 59 zł
- butelki dziecięce to bidony SkipHop, taki, 31 zł
- sztućce – to takie łyżko-widelce super sprawa, komplet 4 szt (różne kolory), tutaj, 24 zł
- pojemniki na jogurt (u nas na owoce) to Sistema kupisz tutaj, ok. 21 zł, a te drugie to aTab ok. 20 zł (odradzam podróbki z allegro, są z tandetnego plastiku! chciałam dokupić i się zraziłam)
[rabat-pp kod=”zanshin”]. To zaprzyjaźniony sklep, możecie kupować bez obaw. Wszędzie kosztują te pudełka tyle samo, więc wykorzystując rabat sporo oszczędzacie :*
Co spakowałam do pudełek
Tym razem zrobiłam jeden obiad dla wszystkich, wybrałam chili sin carne, czyli chili bez mięsa, w dodatku w wersji łagodnej i zaprawionej czekoladą (tak! gorzka czekolada świetnie podbija smak). A tak to staram się wykorzystywać to co teraz jest, czyli np. arbuzy! Choć one są średnie do pudełek, bo szybko puszczają sok.
dla mnie i Michała
- chili sin carne (tutaj przepis)
- sałatka z arbuzem i fetą (tutaj przepis)
- owoce
dla dzieci:
- chili sin carne (tutaj przepis) + ryż z kurkumą
- placki gryczane (tutaj przepis)
- owoce
Wycieczka na Stare Miasto
Jechaliśmy z Placu Wilsona, więc to nie jest jakiś wielki dystans, ale patrząc na to, że nasz młodszy Synek zasuwał na rowerku 14″ to dla niego była to wyprawa 🙂 Na szczęście na całej długości, po obydwu stronach trasy jest ścieżka rowerowa, więc jedzie się lekko, miło i przyjemnie. A powiedziałabym, że tą stroną nad samą Wisłą jedzie się milej, choć tłoczniej.
Najpierw przystanek pod fontannami (polecam – fajne miejsce na piknik), a potem wciągnęliśmy rowery na Stare Miasto. Początkowo chcieliśmy je przypiąć na dole, ale problemem jest ten cały bagaż, sakwy itd., więc weszliśmy na górę. Tu znowu brawa dla najmłodszego, bo jednak musiał rowerek wciągnąć.
Po Starówce na rowerach się nie jeździ, ale spokojnie można sobie z nimi iść. My oczywiście poszliśmy na lody 🙂 A tak to pokręciliśmy się (nie uległam pańskiej skórce!), wypiliśmy kawę (my), poskakaliśmy nad wężem z wodą (dzieci) i zjedliśmy wszystko co mieliśmy. A potem był powrót. Ja jestem zachwycona trasą po stronie Wisły i mam apetyt na więcej.