Szukaj
Generic filters

Codzienny dzień

Codzienny dzień :) Matka Polka fotografująca :D

Ze snu wybudza mnie tupot małych stópek. Ktoś właśnie wkrada się do naszego łóżka. Zerkam ukradkiem na zegarek, ufff jest 6:00. Nie wcześniej, nie później, jak w zegarku. Już ktoś łaskocze mnie po piętach śmiejąc się przy tym rozkosznie, za chwile będzie krzyk o poranne mleko. Póki co wybudza się drugi szkrab, który po nocnym karmieniu leży tuż obok mojego polika, bardzo zadowolony z tego, że nie śpi we własnym łóżeczku. Michał sunie w półśnie do kuchni przygotować mleko. Chwilę leżymy. Czas na szybką toaletę i wspólne mycie ząbków.

Michał idzie biegać, a ja zabieram się za robienie śniadania. Ale póki co mam chwilę tylko dla siebie, zaparzam kawę, nastawiam do spienienia mleko. To nic, że kawa jest bezkofeinowa a mleko roślinne, ale ten aromat, który rozchodzi się po kuchni wprawia mnie w dobry humor. No i smak. Nie wiem, jak to się stało, ale polubiłam kawę. Zerkam na zmywarkę, jak co rano zastanawiam się czemu nikt nie wymyślił opcji samorozładunku? Sama przyznałabym mu nagrodę. A nawet dwie.

Jedną ręką smażę jajecznicę, drugą miksuję kaszę jaglaną na ciasto. Jutro mamy gości a jaglane najlepsze jest, gdy dojdzie w temperaturze pokojowej przez noc. Doglądam jajecznicy, mieszam w misce składniki, co chwila zerkam do pokoju by zobaczyć co robią dzieci. Dopóki jest hałas to jest dobrze. Wyjmuję pieczywo, które upiekłam wczorajszego wieczoru, to bułeczki z ziarnami, przepyszne. Cieszę się, że nie zapomniałam ich nastawić, jak ostatnio kiedy rano improwizowałam z placuszkami. Przy kanapkach pomaga mi starsze dziecko, swoim plastikowym nożykiem smaruje pieczywo. Zezuję czy na pewno tylko pieczywo, w końcu zaczyna wyjadać śniadaniowy twaróg.

Michał wraca z biegania, szybki prysznic, szybkie wspólne śniadanie. Choć szybkie to uwielbiam wspólne posiłki, tak, nawet te chaotyczne z latającymi kawałkami bułek i przerwą na karmienie najmłodszego. Zabawiamy na zmianę dzieciaki.

Biegnę na fitness, to mój czas, moja godzina. Oczywiście wpadam w ostatniej chwili, jadąc po drodze trochę wyrzucam sobie, że znowu nie napompowałam kół roweru i znowu jadę autem. Przecież jeszcze tylko miesiąc ciepła! Daje z siebie wszystko, potem szybki prysznic, za każdym razem dziwi mnie, że po treningu tak niewiele osób go bierze. Ja lubię ten relaks, w dodatku nikt nie krzyczy zza zasłonki “akuaku” 🙂 choć z drugiej strony nikt też nie podaje ręcznika.

Wracam do domu w ostatniej chwili, zdecydowanie trzeba nakarmić malucha. Jest 9:30. Z jednej strony dopiero, z drugiej AŻ. Teraz mam chwilę na pracę, taką z doskoku. Dzieci są jeszcze pełne sił i chętnie bawią się względnie same. Michał próbuje pracować na górze, choć i tak co chwila dołącza się do zabawy. Wymieniamy się gdy trzeba. W domu panuje uroczy gwar, choć czasem są to wysokie tony 🙂 Ja odpisuję jedną ręką na mejle i komentarze, staram się wybrać zdjęcia do przepisu, który chcę opublikować wieczorem. Spisuję kroki i już mam pisać wstęp, ale… jednak zamek z klocków wymaga mojej fachowej pomocy. Buduję więc wieżę z dzieckiem opowiadając drugiemu co robimy 🙂 Michał nadgania z pracą, bo pewnie, gdy ja zasiądę do mejli on będzie musiał ratować tę monstrualną budowlę.

Przed południem dzieci kładę na drzemkę. Dzisiaj udało mi się zsynchronizować ich czas spania za dnia. Mamy około dwóch godzin spokojnej pracy. Zbieram informacje do wpisu, piszę, piszę, piszę i odpisuję… lubię to. Michał też.

Z dziecięcego pokoiku dochodzi ciche pomrukiwanie, za chwilę jeden tuptuś wybiega w naszą stronę, po czym wraca i radośnie krzyczy do drugiego łóżeczka na cały głos “dziiiiidzia!”. Jakkolwiek nie jest to urocze to oznacza koniec snu i koniec ciszy 🙂

Szybki posiłek, czas na spacer. W głowie układam listę zakupów, do sklepu wstąpimy w drodze powrotnej. Jest lato, ubranie dwójki dzieci jest takie proste, żadnych kombinezonów, botków, czapek. Idzie szybko. Jest dzisiaj upalnie, zamiast iść na kilkukilometrowy spacer dzisiaj wybieram leniwą wersję. Rozkładam koc na placu zabaw, o tej godzinie tylko my tu jesteśmy. Leżę z malcem na kocu, starszak biega: piaskownica, zjeżdżalnia, karuzela, piaskownica, zjeżdżalnia, karuzela… nie wiem skąd ma tyle siły, ale trochę zazdroszczę.

W domu robię szybki obiad, jestem już zdecydowanie głodna. Znowu obiecuję sobie, że zakupy zrobimy dzień wcześniej a jutro na spacer wyjdę po obiedzie, z drugiej strony w cieniu drzew jest przyjemniej niż w nagrzanym mieszkaniu. Grilluje na szybko łososia, przygotowuję sałatkę, ustawiam kadr do fotografowania. Młodsze dziecko jest już zmęczone, szybko motam chustę, wiadomo, że najlepiej jest przy mamie. Choć jest ciepło lubię czuć bicie małego serduszka. Nakładam danie na talerz, ustawiam scenografię i cykam fotografie. Na szybko, bo najlepszy obiad to ciepły obiad. Wspólny posiłek. Trzy talerze lądują na stole, jeszcze kilka miesięcy i takie “dorosłe” obiady będziemy jeść we czwórkę.

Trochę się spieszę, mam spotkanie na mieście w sprawie naszej książki. Młodsze dziecko jedzie ze mną, w końcu musi mieć pod ręką mleko mamy. Michał przejmuje dom i starszaka. Zawsze możemy na siebie liczyć. Spotkanie jest dość męskie, ale dziecko głodne znaczy… głodne 🙂 Wracam do domu zatrzymując się przynajmniej raz na “no proszę nie płacz już jesteśmy prawie w domu” 😉

Razem trochę “sprzątamy”, każdy ma swoje obowiązki i teraz jest czas dla dzieci, choć dzisiaj trochę okrojony. Czytamy bajki, wyciągam z szafy rzutnik, taki, który pamiętam z dzieciństwa. Największy entuzjazm póki co wykazuje kot skaczący do jasnej plamy na ścianie. W każdym razie dzieciom się podoba 🙂

Michał wrócił z zakupami. U nas to on robi te większe, ja zawsze zapominam połowy.

Wspólna kąpiel to chyba najfajniejsza zabawa. Zabawki zajmują całą wannę 🙂 Lulamy wspólnie dzieci. Lubię ten moment, gdy zasypiają. Nie buntuję się na to, że któreś z nas musi być obok. Z czasem dzieci z tego wyrosną, ale cieszę się, że teraz czują się bezpieczne, że nie zasypiają w płaczu czy same w pokoju.

Jest 20:30 mamy teraz czas dla nas i na pracę. Do północy jest kilka godzin, które w zależności od dnia zajmujemy po swojemu. Włączam oświetlenie studyjne, mam w planach nagrać filmik… jednak pasuje. Jestem zbyt zmęczona. Jemy romantyczną kolację, dzisiaj to kilka wybranych dojrzewających wędlin i porwana bagietka. Od czasu podróży dookoła Europy uwielbiamy takie przekąski. Oglądamy wspólnie połowę filmu i siadamy do pracy. Zaglądam do dzieci i jak matka wariatka patrzę czy na pewno oddychają. Słodko wyglądają, jak śpią. Robię jeszcze wpis i znowu się dziwię, że minęła północ.

Zasypiam w ułamek sekundy mając cichą nadzieję, że jutro/dzisiaj nie zacznie się o piątej… 🙂 Dobranoc.

Spacer :)
Spacer 🙂
Codzienny dzień :) Matka Polka fotografująca :D
Codzienny dzień 🙂 Matka Polka fotografująca 😀
Karmienie na spacerze :)
Karmienie na spacerze 🙂
  • Korzystasz z moich wpisów? Zobacz moje przewodniki i poradniki albo postaw kawkę. Będzie mi bardzo miło!

    Postaw mi kawę na buycoffee.to