Nie wiem na czym polega ten fenomen, ale to w okolicach Breli i Baśki Vody w Chorwacji spotykamy najwięcej Polaków. W zasadzie mam wrażenie jakbym była nad polskim morzem (no dobra, na plaży jest więcej przestrzeni).
Trochę z przerażeniem poruszamy się po okolicy, bo jak tu plotkować, jak wszędzie Polacy (haha). A tak poważnie, to nawet na wycieczki, rejsy zagadywani jesteśmy po polsku.
Kto rozwiąże tę zagadkę? 🙂
W okolicy zauważam też inne zjawisko, tutaj na każdym kroku stoją osoby łapiące na “amartmani”, tak, jak nad polskim morzem 🙂 W innych miejscowościach, które odwiedzamy są oferty, są ogłoszenia, ale to tutaj ludzie zagadują i zaczepiają oferując pokoje.
No dobrze. W Breli zatrzymujemy się na kilka dni by odpocząć. Są tu fajne, czyste plaże. Nasze mieszkanie, z kuchnią na tarasie (super sprawa!) jest niby kilkadziesiąt metrów od plaży, ale “w górę”. Do pokonania mamy kilkadziesiąt schodów, a potem jeszcze idziemy kawałek z górki. I ogólnie to taka okolica górzysta, więc do morza zawsze jest z górki, ale potem trzeba wrócić 🙂
Plaże kamieniste, ale mega czyste i fajne. No i woda, trafiamy na taką pogodę i prądy, że mogę siedzieć w niej godzinami 🙂 Zdjęć niewiele, bo w sumie leżeliśmy, chodziliśmy do miasteczka na smażone kalmary, leżeliśmy, chodziliśmy na lody, leżeliśmy i tak w kółko 🙂