Jestem fotografem samoukiem… ale zaraz! Przecież każdy fotograf to samouk. Aby zrobić dobre zdjęcie trzeba po prostu ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Powiedzenie, że trening czyni mistrza jest jak najbardziej na miejscu. Dzisiaj trochę z przymrużeniem oka, a trochę na poważnie przegląd moich zdjęć kulinarnych z ostatnich 5 lat. I kilka słów o tym, czego się przez ten czas nauczyłam.
Kiedy zaczynałam robić zdjęcia na kotlet.tv miałam do dyspozycji zwykłą małpkę. Wtedy całkiem solidny sprzęt, dziś antyk, którego bije na głowę mój smartfon. Ale co tam, przecież chcieć to móc 😉 I kiedy patrzę na moje zdjęcia sprzed 5 lat, to niekiedy łapię się za głowę, a z drugiej strony widzę, jak zdjęcie po zdjęciu fotografowałam coraz lepiej – i to jest super!
Od samego początku miałam postanowienie, aby pokazywane przeze mnie potrawy były takie, jak w rzeczywistości. Bez podkręcania barw, korygowania niedoskonałości. By zupa pomidorowa miała normalny kolor, a nie krwisto czerwony, a bułki naturalne pęknięcia. To zawsze denerwowało mnie w gazetach czy książkach, bo takie danie z przepisu zawsze w rzeczywistości wychodziło inaczej. Teraz jest z tym lepiej, bo w prasie kulinarnej na dobre zagościły znajome twarze z blogosfery, a ich dań jestem pewna, ale wcześniej bywało z tym różnie. A to zniechęcało do własnych eksperymentów z gotowaniem. Stąd to mocne postanowienie, by na kotlet.tv było naturalnie… i to mi się udało, ale jak patrzę na stare zdjęcia, to momentami bywało nawet zbyt naturalistycznie… haha.
Cały czas się uczę i rozwijam, czasem wydaje mi się, że już osiągnęłam maksimum, a potem okazuje się, że robię znowu lepsze zdjęcia. Kto wie, może za kolejne pięć lat będę mogła znowu zrobić taki wpis? Mnie to cieszy, bo znaczy, że nie stoję w miejscu 😉
Całkiem świadomie fotografuję od kilu lat tym samym aparatem: Canon 60D. Zmieniały się tylko obiektywy, zawsze wybierałam stałoogniskowe. Obecnie jest to klasyczna canonowska pięćdziesiątka, czyli 50/1.8 – bardzo plastikowy i rachityczny, ale zaskakująco efektowny. Dopiero gdy poczuję, że wyciskam z tego zestawu ostatnie soki (lub aparat się rozpadnie od nadmiernego zużycia, bo naprawdę nie ma u nas lekkiego życia), zmienię sprzęt na lepszy. W ten sposób nie tracę czasu na myślenie o aparatach i obiektywach, a skupiam się na robieniu zdjęć.
Sami zobaczcie, jak to się zaczęło. Wszystkie zdjęcia, które widzicie są bez obróbki, zmian itd. Prosto z aparatu.
2009
Dysponuję zwykłą małpką, fotografuję gdzie popadnie i absolutnie nie myślę o stylizacji 🙂 Teraz patrzę na to z (lekkim) przerażeniem, w każdym razie, jak ktoś z Was ma ochotę to przepisy znajdziecie poniżej (wszystkie dania mimo zdjęć są przepyszne :)):
Większość ma nadal TE zdjęcia 🙂 Choć w niektórych nie dałam rady i gdzieś zmieniłam na nowsze.
2010
Powoli zaczynałam coś poprawiać. Sporo cieni, złe światło. Od razu widać, które zdjęcia są przy świetle dziennym 🙂
2011
Tu był największy przełom, bo od tamtej pory mam mój ulubiony aparat Canon E60d, któremu jestem wierna. Powoli odkrywałam jakieś większe stylizacje, pracowałam też nad światłem. Najlepiej wychodziło przy dziennym.
2012
Jest co raz lepiej 🙂 Zdecydowanie! Zaczynam wyrabiać sobie swój styl fotografii, są kadry, które lubię bardziej, inne mniej.
2013
Widzę poprawę kompozycji 🙂 Ale nadal fotografuję uparcie w jednym miejscu. Na wprost okna, trudne światło. Zamiast parasolek mam studyjne światło z softów. Gdyby jeszcze to miejsce pod oknem zmienić…
2014
Przygotowanie własnej książki bardzo mnie motywuje. Chcę by była moja w pełni. Wiem, że do wielu książek to zewnętrzni fotografowie robią ilustracje, a nawet gotują. Ja wybieram trudniejszą drogę, ale mi bliższą. W końcu to moja książka. Zaczynam bardziej przykładać się do zdjęć, przestaję bać się kolorów, porzucam tylko białe i swoje ulubione niebieskie deski jako tło. Mam odwagę sięgnąć po czerń, kolor, różne faktury. No i w końcu porzucam to swoje miejsce pod oknem! Mam soft, wygodny blat obok okna (światło boczne) i fotografowanie sprawia mi na nowo wiele frajdy!
Zobaczymy, czy za 5 lat znowu będę mogła zrobić taki wpis 🙂 Grunt to nie stać w miejscu. Fotografia ponownie sprawia mi wiele frajdy, no i mam pretekst do kupowania kolejnych kuchennych gadżetów haha 😉
*Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, żadne ze zdjęć nie zostało poprawione w programie graficznym, są wprost z aparatu.