Zmieniamy plany i jedziemy do Włoch. Do Wenecji <3 Im bliżej do Italii tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Włochy to moja miłość. A dzisiaj zabieram Was do Wenecji, gdzie byliśmy kilka dni.
Jest upał. Zatrzymaliśmy się w wynajętym mieszkaniu w okolicach Mestre, autobusem do turystycznej części Wenecji jedziemy pół godziny. Wysiadamy i uderza nas żar. Pierwsze kroki kierujemy w stronę lodów. Uwielbiam włoskie lody!
Spacerujemy po Wenecji w poszukiwaniu obiadu. Im bardziej w bok, im dalej, im mniej tłoczno, tym lepiej. Trafiamy do niewielkiej knajpy, gdzie serwują przepyszną pizzę, gniocchi serowe i najlepszą lasagne jaka ostatnio jadłam. Dzieci się zajadają, my pękamy z obżarstwa.
Skrywamy się przed upałem w mniejszych uliczkach siadając nad wodą. Zajadam się lepkim (o dziwo niestety twardym) torrone. Nie jestem w stanie zjeść za dużo, bo jest okropnie słodkie. Poprzednio smakowało mi bardziej. Na szczęście to jedyne rozczarowanie. Wypijamy litry wody, bankrutujemy na kolejny kubek przepysznej lemoniady z miętą.
Oczywiście znowu gubimy się w Wenecji. To wcale nie jest trudne 🙂 Ale udaje nam się pokrętną drogą dotrzeć na Plac Św. Marka. Po drodze mijamy rejony, w które mało kto dociera, takie, które niesamowicie odstają od tej Wenecji bliżej Rialto.
Na Placu Św. Marka dzieciaki tańczą do granej na żywo muzyki. Z każdego zakątka placu innej. Siedzimy na brzegu i podziwiamy bujające się gondole. Wenecja, jest piękna szczególnie wieczorem.
*jeśli dojeżdżacie spoza Wenecji historycznej to bilet jednorazowy to ok. 1,5. Na miejscu możecie chodzić piechotą albo poruszać się łódkami ACTV, przejazd/przepłynięcie to 7,5 euro, a gdy macie bilet dobowy to on obowiązuje i na autobusy i na te łódki. Koszt 20 euro. Dzieci do 6 roku za free.
Jedzenie: porcja “na uboczu” 7-12 euro za przepyszne danie/pizze.