Odwiedziliśmy miasto, w którym stanęło życie, przynajmniej to widziane z zewnątrz, bo przecież gdzieś żyją ci ludzie, którzy byli tu wcześniej. Kiedy w wiadomościach czyta się o kataklizmach, o trzęsieniach ziemi, które nawiedzają różne rejony to przez kilka dni każdy żyje tymi informacjami. Jednak po miesiącu, po pół roku a już tym bardziej po ponad dwóch latach mało kto o tym wspomina. Byliśmy w L’Aquili, miasteczku w rejonie Abruzja we Włoszech i tu naprawdę świat wygląda jakby zatrzymał się te 2 lata temu podczas trzęsienia ziemi.

Kiedy wjeżdża się do miasta wszystko wygląda w zasadzie normalnie, dopiero gdy wchodzi się na górę, w rejon zabytkowej części miasta zapada cisza. Początkowo, dla niewtajemniczonego turysty budynki wyglądają, jak w czasie remontu. Wsparte na rusztowaniach, ogrodzone płotami a obok tablice placu budowy. Tylko, gdy mija się podobną drugą i trzecią uliczkę, w której wszystko wygląda jak remontowane, a nie ma obok robotników, ani ludzi to nagle dociera do głowy informacja, że to nie jest zwykły remont.

Mijamy kolejne uliczki, docieramy do głównego placu na którym stoi posąg orła, symbol L’Aquili. Wszędzie jest cisza, gdzieś słychać muzykę chyba z jednego z nielicznych, otwartych lokali, gdzieś przejedzie wojskowy samochód, minie jakiś turysta i cisza.

Ta cisza jest naprawdę przejmująca, bo wokół są piękne starsze kamienice, ale wszystkie wsparte na rusztowaniach, a większość ulic odgrodzona jest płotami i nie można zajrzeć dalej. Na jednym z płotów wiszą klucze.

Idziemy wybrukowana uliczką, po bokach widać witryny sklepów i budki z jedzeniem. Wszystko totalnie puste. Idziemy dalej, mija nas większa grupa turystów. Dochodzimy do parku, po lewej nowy blok, po prawej park, w którym pięknie śpiewają ptaki i wielki zamek z ogromną fosą. Dopiero po chwili widać, że zamek również podpierają rusztowania, a most przez fosę jest zagrodzony.

W L’Auquili naprawdę czas zatrzymał się w miejscu i jest bardzo, bardzo pusto.