To były piękne wakacje, z których wspomnienia zostaną nam na długo. Pierwsze w piątkę, pierwsze naszym (a nie wynajętym kamperem), a do tego zupełnie poza planem. Wyszedł z tego cudowny euro trip. Dotarliśmy aż do Portugalii (która na zauroczyła) choć przecież tego nie było w planie. Zapraszam na podsumowanie naszych wakacji kamperem. O tym ile przejechaliśmy, gdzie byliśmy i gdzie podobało nam się najbardziej.
Każdego roku, zimą, lubię planować nasze wakacje. Snuć plany, wytyczać jakieś cele. Tym razem miało być trochę inaczej, bo jednak na wiosnę pojawiło się na świecie nasze wyczekane, trzecie dziecko. No, ale okazało się, że podróże to on ma we krwi, więc na początku lipca spakowaliśmy naszego kampera i ruszyliśmy trasę.
Plan był by zobaczyć Prowansję, nie miałam pewności czy zdążymy na kwitnienie lawendy, ale bardzo chciałam zobaczyć to na żywo. A potem miały być Włochy. Jak widać fajnie jest planować, ale jeszcze fajniej te plany zmieniać 🙂 O planach trochę tutaj.
Aha, o kosztach jeszcze będzie, tutaj podlinkuję podsumowanie wydatków jak tylko do końca spiszę. Na pewno trochę przekroczyliśmy założony budżet. Francji niedoszacowałam, przyznaję, ale resztę całkiem nieźle wyliczyłam na podstawie podsumowań z ubiegłych lat (tutaj podliczenia kosztów wakacji z poprzednich).
W każdym razie to były szalone, piękne, rodzinne wakacje. Zobaczyliśmy Prowansję i jeszcze kawałek południa Francji, która raczyła nas najlepszymi bezami i najdroższymi rachunkami, północną Hiszpanię, która oczarowała nas przyrodniczo, północną Portugalię, która rozkochała nas po całości, a tamtejsza kawa sprawiła, że świat był jeszcze piękniejszy, a na deser absolutnie nierozsądnie zobaczyliśmy jeszcze trochę północnych Włoch, bo chcieliśmy zjeść lody 🙂
Zakup kampera był super decyzją, trochę szaloną, ale nie zawiódł nas ten domek na kółkach ani razu. A dawaliśmy mu strasznie w kość wiecznie górskimi drogami, wspinał się i zjeżdżał, raz podziwialiśmy zachód słońca niemal 1900 mnpm, by innym razem budzić się nad oceanem. Nie miał lekko 🙂
Ile km przejechaliśmy i kto
Ruszyliśmy z Warszawy, jako, że to nasz kamper to nie musieliśmy jechać po odbiór. Spakowaliśmy go i w drogę. Zaczęliśmy od parku przygody w Niemczech, potem kierunek na Francję, dokładniej Prowansję. Następnie wpadliśmy na pomysł, że może pojedziemy do Hiszpanii, a potem gdy już tam byliśmy to głupio było nie skoczyć do Portugalii. Wracając wpadliśmy na pomysł, że jeszcze chce nam się włoskich lodów.
W sumie zrobiliśmy równo (niemal do kilometra) 10 tys km.
Ponad 7 tygodni w podróży, 10 tys km i prawie codziennie pobudka w innym miejscu 🙂
Załoga to my: rodzina 2+ 3 czyli całkowicie zwariowana ekipa, która czasem dawała do pieca. Ja i Michał wiek wiecznie młody, dzieci prawie 7 lat, 5 lat i najmłodszy podróżnik w chwili wyjazdu niecałe 3 mc.
Gdzie byliśmy?
Polecam Ci nasz pamiętnik z podróży, pisałam głównie wtedy, gdy Michał prowadził. Czasem wieczorami, ale i tak mam okropne zaległości 🙂 Będę dodawać zaległe relacje, bo sama potem chętnie do nich wracam 🙂
Nasza podróż trwała 50 dni, od 10.07 do 25.08.2019.
- 10.07 dzień 1: przygotowania i początek naszej podróży
- dzień 2: park przygody Kulturinsel
- dzień 3: Cadolzburg
- dzień 4: Francja: Gertwiller (pierniczki) i Colmar
- dzień 5: okolice La Bresse
- dzień 6 i 7: Fontaine-Francois i droga
- dzień 8: Prowansja (Opactwo Senanque)
- dzień 9: Sault (i lawendowy szlak)
- dzień 10: Colorado Provencal (super miejsce)
- dzień 11: Banon (niepozorne, pyszny ser) i Sisteron
- dzień 12 i 13: droga przez Alpy i odpoczynek
- dzień 14: Castellane (jezioro i miasteczko blisko kanionu Verdon)
- dzień 15: Moustiers-Sainte-Marie i kanion Verdon
- dzień 16: wodospad Sillans la cascade i wielki upał
- dzień 17: flamingi
- dzień 18: Saintes-Maries-de-la-Mer nad morzem
- dzień 19: Carcasonne
- dzień 20: Hiszpania! Besalu
- dzień 21: Girona
- dzień 22: wulkan Santa Margarida Volcano
- dzień 23: Santa Pau i Rupit
- dzień 24: Rupit (trasa nad wodospad Salt de Sallent)
- dzień 25 i 26: ładowanie akumulatorów i Ainsa
- dzień 27: Monasterio de Piedra (cudowne wodospady!)
- dzień 28: Segovia i droga do Portugalii
- dzień 29 i 30: Piodao i bardzo kręta droga
- dzień 31: ocean! Costa de Lavos
- dzień 32: ocean okolice Costa Nova
- dzień 33: Costa Nova i domki w paski
- dzień 34: Agueda
- dzień 35: Porto
- dzień 36: Amarante
- dzień 37: ostatni dzień w Portugalii
- dzień 38: pobudka nad oceanem i gorące źródła Ourense
- dzień 39: Las Medulas
- dzień 40: droga do Francji i odpływ
- dzień 41: Salies-de-Béarn we Francji
- dzień 42: Rocamadour i małpki
- dzień 43: Jaskinia Padirac
- dzień 44 i 45: droga do Włoch, Susa i Ricetto de Candel
- dzień 46: Orta San Giulio
- dzień 47: odpoczynek, a potem górskie szczyty
- dzień 48 i 49: droga do Niemiec i ścieżka w koronach drzew w Bawarii
- dzień 50: jezioro okolice Gorlitz i powrót do domu
Co nam się podobało?
To najtrudniejsze pytanie, bo gdzie nam się podobało najbardziej? Każde miejsce było wyjątkowe, każde inne i każde zostanie w naszej pamięci na długo. Gdybym jednak miała wymienić dajmy na to 3 miejsca to na pewno ogromne wrażenie zrobiły na mnie pola lawendy, serio, nie rozczarowały mnie, są piękne na żywo, a może i piękniejsze. Bo dochodzi zapach, bzyczenie pszczół i szum lawendy.
Drugie miejsce, które zwaliło mnie z nóg to w Hiszpanii wodospady Monasterio de Piedra, przecudowne miejsce! A spacer za wodospadem zapamiętam na zawsze. Jestem oczarowana i pragnę znaleźć więcej takich miejsc 🙂
No i miasteczko Piodao w Portugalii, kamienne, z granatowymi drzwiami i okiennicami, urocze, które zrobiło na mnie duże wrażenie, a równie duże zrobiła kręta droga do niego, gdzie musieliśmy się mijać z innymi autami 🙂 Pomijając jednak drogę miasteczko, szczególnie po zmroku wygląda pięknie, ktoś gdzieś napisał, że ma kształt serca. Choć tego się nie dopatrzyłam to i tak jestem zachwycona.
Ogólnie jednak każde miejsce wywarło na mnie duże wrażenie, każde inne. Francja z pięknymi miasteczkami, każde z nich jak z katalogu, w każdym piekarnia z bagietkami i najlepszymi bezami pod słońcem. Północna Hiszpania zaskoczyła nas przyrodniczo, to tutaj były wodospady, szlak z wodospadem nad urwiskiem, piękne miasteczko Rupit z wiszącym mostem czy średniowieczne Besalu. Zaskoczyła nas w każdym calu jeśli chodzi o przyrodę.
No i Portugalia cała. Po prostu wszystko. Każde miasteczko, cudowne szerokie plaże nad oceanem, kafelki i najlepsza kawa oraz pastéis de nata. Agueda, Amarante tak inne, a każde zapamiętam na długo.
Włochy jak zawsze za dobre lody, choć byliśmy tu krótko, to wdrapać się kamperem na wysokość blisko 1900 mnpm było bezcenne 🙂
W skrócie:
Gdzie mi najbardziej: okolice Sault i Banon gdzie były piękne pola lawendy, Monasterio de Piedra, czyli wielki park z wodospadami, to tutaj był spacer za wodospadem (piękny), Rupit gdzie był wiszący most i trasa na wodospad Salt de Sallent, Piodao, Agueda, a także ciasta w Amarante (te ostatnie 3 to Portugalia).
Gdzie Michałowi: nad oceanem w Portugalii i Prowansja ta część blisko Alp, miasteczko Banon (z pysznym serem).
Gdzie podobało się chłopcom? U małpek (Rocamadour), w jaskini gdzie były nietoperze (Padirac), szukanie flamingów, na szlaku do wodospadu Salt de Sallent, krater wulkanu (Volcà de Santa Margarida), miasteczko z parasolkami (Agueda), miasteczko z ciasteczkami w kształcie siusiaków (Amarante), kolejka (Porto)
A co rozczarowało?
Jakoś nie złapaliśmy tego czegoś z Hiszpanią, nie wiem czy umiem to wytłumaczyć. Z jednej strony bardzo nam się tu podobało, ale brakowało tego czegoś. Może chodzi o jedzenie? We Francji były piekarnie z bułką, bezami. We Włoszech lody i kawa, w Portugalii kawa i babeczki budyniowe, a w Hiszpanii… no właśnie jakoś nie znaleźliśmy. Oczywiście są bary, ba w nich życie toczy się do północy, ale no wiesz, takie do ręki, na szybko 🙂
Co byśmy zmienili?
Na pewno inaczej zaplanowalibyśmy drogę powrotną. Na pewno! Gdyż autostrady we Francji spłukały nas nieziemsko, jednego dnia zapłaciliśmy za same przejazdy ok. 200 euro, zatem zdecydowanie to bym zmieniła. Z Francją jest tak, że jak jeździć od miasteczka do miasteczka, delektujesz się to masz mniejsze drogi za free, cudowne (chyba najlepsze) darmowe postoje, miłych ludzi, pyszne wypieki itd., ale jeśli chcesz Francję przejechać szybko to musisz płacić. Zatem kolejnym razem będzie wolniej 🙂
Gdzie chcielibyśmy wrócić
Do Portugalii. Ahhh czemu ona jest tak daleko? Nie wiem jak to zrobić by znaleźć się tam zimą, bo przecież sam dojazd zajmuje dużo czasu. Zatem nie wiem jeszcze kiedy, ale tam wrócimy, by zobaczyć południe Portugalii, by mieć więcej czasu na niespieszną kawę, by delektować się przestawionym o godzinę czasem (w końcu nie byliśmy ostatni), by cieszyć się oceanem i w ogóle wszystkim 🙂
Ile wydaliśmy?
Kończę spisywać i tutaj dam odnośnik do wyliczenia. Niemniej na pewno wydaliśmy mniej niż 8 lat temu na podobnym euro tripie, ale wtedy we dwoje i samochodem. Na pewno jednak wydaliśmy więcej niż szacowałam 🙂
Kamper – jak go oceniamy?
Ten kamper jest super. Uwielbiam go! wszyscy go uwielbiamy. Odpukać nie zawiódł nas, a dzięki temu, że był krótki było nam w wielu sytuacjach o wiele łatwiej. Czasem mogliśmy zaparkować na miejscu, gdzie te dłuższe kampery już się nie mieściły, na ostrych zakrętach (czasem było ograniczenie długości 6 m) nie mieliśmy problemu, z wykręcaniem itd. Krótki kamper to mistrzostwo świata! 🙂
W sumie jedynie mógłby mieć osobny prysznic, ale i z tym dawaliśmy radę, bo po prostu po kąpieli kładłam na podłogę dedykowane ręczniczki 😉 ogólnie uwielbiam go za wygodną kanapę gdzie mogliśmy usiąść, za milion schowków, za ogromny bagażnik, za wielkie okno. No za wszystko 😉
Co bardzo nam się przydało?
Na pewno łóżeczko dla najmłodszego BJungle, o którym pisałam tutaj. Chusta i nosidło (Storchenwiege – ono jest regulowane) bez nich nie dalibyśmy rady, wózek Bugaboo Cameleon za super gondolę (cmok cmok uwielbiam go).
Butelki stalowe (pisałam o nich tutaj), choć cięższe niż plastikowe to picie zimnej wody w taki upał było bezcenne! Już teraz tylko stalowe, serio, serio.
Saszetki na kanapki – zawsze, absolutnie genialne, kolejny rok z rzędu (tutaj pisałam). Tym razem mniej używaliśmy pudełek bo na obiad wracaliśmy do kampera (zazwyczaj) 🙂
Plecak Michała i plecaczki chłopców, te ich plecaczki są malutkie i cienkie (koszt to chyba 9 zł są z nami kolejny sezon), ale na bluzę, butelkę picia czy pluszaki były idealne, a my nie musieliśmy tego nosić. A Michała plecak dokupiliśmy we Francji 😉
Co jeszcze? Ogólnie jechaliśmy domkiem na kółkach więc nie trzeba nam było wiele rzeczy 🙂
Podróż w liczbach
- jechaliśmy w piątkę 2+3
- zrobiliśmy 10 tys km
- byliśmy w podróży 50 dni
- zobaczyliśmy ok. 55 różnych miejsc
- byliśmy w 6 krajach
- spaliśmy w około 42 miejscach (nie umiem się doliczyć :))
- zjedliśmy bardzo dużo lodów i wypiliśmy jeszcze więcej kawy
- najlepsze bezy były w Banon (z piniami)
- najtańsza kawa kosztowała 0,6 euro (Portugalia), najdroższa 3 euro (Francja)
- najlepsze lody były we Włoszech, szczególnie czekoladowe w Candel
- najwyżej wjechaliśmy na wysokość 1883 mnpn (Passo del Tonale)
- najniżej zeszliśmy do jaskini Padirac na głębokość 103 m
- raz musieliśmy stanąć by ostudzić hamulce
- ani razu nie zagrzał się silnik
- najwięcej za postój zapłaciliśmy 20 euro (we Włoszech), najmniej 0 (w większości)
- najdroższy diesel był we Francji 1,68 euro, najtańszy w Portugalii 1,22 euro
- wydaliśmy ….
- byliśmy za wodospadem, nad oceanem, kąpaliśmy się w gorących źródłach, chodziliśmy po wiszącym moście, zwiedzaliśmy średniowieczne miasteczka, karmiliśmy małpki, pływaliśmy rzeką pod ziemią, widzieliśmy pola lawendy, znaleźliśmy flamingi i dzikie koniki, weszliśmy do nieczynnego krateru wulkanu i po prostu super się bawiliśmy 🙂
- najcieplej było ponad 40C we Francji, a najzimniejsza noc 9C też we Francji, średnio ok 28-30C
- kąpaliśmy się w basenie gdzie woda miała 13C (Piodao)
- zrobiliśmy prawie 16 tys zdjęć
No to tyle, mam nadzieję, że to podsumowanie będzie w jakiś sposób inspirujące, że może znajdziesz coś dla siebie. Dziękuję za komentarze, za polecenie, za to, że czytaliście.