Szukaj
Generic filters

Remont: o tym jak nie możemy skończyć

Remont mieszkania

Wiem, że czekasz na zdjęcia nowej kuchni. W sumie od miesiąca w niej gotuję, ale są detale, który wymagają skończenia. No właśnie. Słowa klucz: detale. Te detale sprawiają, że my nie możemy skończyć 🙂 A dzisiaj trochę o tym, jak “od kuchni” wyglądały nasze przygody.

W sumie piszę ten pamiętnik też trochę dla siebie, bo z czasem się zapomina o tych drobnych rzeczach 🙂 Piszę też, choć bardzo chciałam już pokazać nową kuchnię, ALE na przykład wczoraj chcieliśmy przyczepić w końcu cokoły (takie coś maskujące nogi pod szafkami) i wiesz co? Okazały się za wysokie. I to niby nic, ale znowu trzeba jechać oddać te, a kupić inne, ciut niższe, nowe kratki i… tak cały czas sobie walczymy 🙂 Ato krzesła do bani, a to cokoły, a to coś z oświetleniem itd.

No, ale od początku 🙂 Jeśli śledzisz nasz remont to może pamiętasz, że w miejscu kuchni powstał nowy pokój. Pisałam o tym tutaj. To ogromne przedsięwzięcie. No i gdzieś musiała powstać kuchnia. Zatem do rzeczy.

Życie na… pudełkach

Wiesz już, że stara kuchnia została zdemontowana, a nowej jeszcze nie ma. Mamy połowę listopada. Gotowy pokój (ten nowy), poprowadzone wszystkie przyłącza, a także całą elektrykę. Co musimy? Musimy pomalować salon oraz ułożyć panele, bo to właśnie tu będzie kuchnia. W formie aneksu.

Musimy też jakoś dalej funkcjonować. W nowy pokoju/starej kuchni staje stół,  kuchenka jednopalnikowa i cała masa pudeł, w których są rzeczy kuchenne. Ogólnie jest nieźle, śmiejemy się, że jak pod namiotem, tylko do zmywalni mamy bliżej. Szczerze mówiąc narzekać nie będę, choć najbardziej doskwiera brak lodówki, konieczność robienia małych zakupów i codzienne gotowanie obiadów dzieciom do przedszkola. A to trzeba robić rano, bo brak lodówki trochę utrudnia ogarnianie. Czy dajemy radę? No dajemy, choć przyznam Ci, że po tych 3 tygodniach mam serdecznie dość. Ale trochę wybiegam w przyszłość.

W każdym razie piszę Ci o tym, jak to wygląda, bo może kiedyś też zdecydujesz się na remont, albo może jestem w trakcie lub po i dobrze mnie rozumiesz. Ostatnio mój znajomy napisał, że oni na tej indukcyjnej kuchence jednopalnikowej gotowali pół roku. Także ten. Remont. Takie są realia 🙂

No dobrze, ogarniamy salon, malujemy, stawiamy schody (mamy mieszkanie piętrowe). Te schody po pomalowaniu okazuje się, że strasznie śmierdzą, więc w ciągu pół godziny pakuję siebie i dzieci i jedziemy na weekend do dziadków, bo jednak nie będziemy ryzykować. W końcu po kilku dniach przychodzi do ułożenia paneli, mamy to opanowane, tyle tylko, że tego dnia ma przyjechać kuchnia. Normalnie walka z czasem 🙂 Wszystko na styk.

No cóż, to nie jest instagramowe zdjęcie, ale tak wyglądała tymczasowa kuchnia. Da się
No cóż, to nie jest instagramowe zdjęcie, ale tak wyglądała tymczasowa kuchnia. Da się
Schody
Schody
A tu zaraz będzie podłoga
A tu zaraz będzie podłoga

Kuchnia od nowa

Projekt kuchni opracowałam sama. Tym razem wybraliśmy kuchnię Ikea, bo wcześniejsza, która była na wymiar od stolarza była bardzo toporna. Tutaj kusił fakt, że mamy wszystko “od ręki”, nie ukrywam, że to było istotne, bo czekać 6 czy 8 tygodni na kuchnię to chyba bym nie dała rady 🙂 W każdym razie o całym procesie związanym z Ikeą jeszcze napiszę, bo mam kilka przemyśleń. W skrócie to projektowałam w ich planerze, potem zupełnym przypadkiem gdy byłam w sklepie chwilę przed zamknięciem to akurat miałam farta i kilka kwestii technicznych omówiłam z konsultantem. To było jedno z ważniejszych spotkań, bo podpowiedział mi gdzie i na jakiej wysokości umieścić odpływ oraz kontakty, co w przypadku niewielkiej kuchni i moich kreatywnych pomysłów było nieocenione.

Jak się za chwilę okaże nie każdy konsultant jest pomocny, więc teraz tę rozmowę doceniam podwójnie. Na drugą wizytę umawiam się, ale trafiamy na konsultantkę, która szczerze mówiąc jest wyjątkowo niepomocna. Ogólnie wszystko krytykuje. Że za małe, że bez sensu, że nie ten blat, że szuflady się nie da itd. Ogólnie im dłużej tam siedzę tym bardziej mam ochotę uciec. Ja rozumiem, że ludzie mają różne kuchnie, ale mam tyle miejsca ile mam i szczerze mówiąc krytykowanie niewiele da. W końcu nie zamawiamy tego dnia kuchni, tym bardziej, że okazuje się, że gdybyśmy ją zamówili to jeszcze musielibyśmy dopłacić za przechowywanie (kuchnię mogą dowieźć w 3 dni, a my obstawiamy, że trzeba nam około 5 by skończyć co mamy). Jednak dobrze, bo w domu na spokojnie analizuję jeszcze raz planer z projektem i okazuje się, że nasz projekt jest o 1 tys droższy! Pani dorzuciła nam jakiś blat, maskownice i inne rzeczy, o które zupełnie nie prosiłam, a przynajmniej nie wytłumaczyła jakie mają zastosowanie.

Po kilku dniach znowu tam wracamy, znowu trzeba czekać godzinę, ale tym razem trafiamy super. Pani jest baaaardzo pomocna, wszystko tłumaczy, podrzuca kilka pomysłów i upewnia się, że wiemy co robimy 🙂 No to zamówione. To spotkanie było OK!

Coś tam trzeba było przesunąć
Coś tam trzeba było przesunąć

Montaż kuchni

O ile transport zamówiliśmy to montaż wybraliśmy samodzielny. I dobrze. Z kilku powodów. Po pierwsze termin, po drugie cena, a po trzecie chcieliśmy dorobić niestandardowe półki w jednym miejscu, a z Ikei by nam tego nikt nie zrobił. Zresztą samo składanie mebli jest serio proste, schody zaczęły się później. A to okazało się, że kontakt wypada nam 5 cm zbyt blisko szafki, a to kabel od piekarnika jest tak krótki, że kolejny kontakt trzeba przesunąć. I takie tam rzeczy. W efekcie kolejne dni dopasowywaliśmy takie właśnie “drobiazgi”. Samo mocowanie szafek nie było trudne, jedyna trudność to trzeba było uważać na prąd, bo u nas w ścianie idzie tego dużo. No tak czy tak zajęło nam to kilka dni, ale kuchnia stanęła.

Potem trzeba było podłączyć wszystko. Michał bawił się w hydraulika i elektryka, za to zrobił to tak, że pod zlewem zmieściła nam się jednak wymarzona szuflada (hurra). 22.12 przyjechał elektryk, który podłączył płytę. I tak oto na święta mieliśmy w pełni działającą, cudowną, najpiękniejszą kuchnię.

Serio. Każdego dnia budzę się i zachwycam się tą naszą małą kuchnią. Jest niesamowicie przemyślana i zmieściło się wszystko, a jest bardziej pod ręką. Uwielbiam ją!

Skręcanie mebli
Skręcanie mebli
Wieszanie szafek
Wieszanie szafek
Wycinanie otworów
Wycinanie otworów
Zlew już prawie!
Zlew już prawie!
Dorobić uchwyty
Dorobić uchwyty
I w końcu nasza płyta oraz pierwsza pyszna pomidorowa zupa na nowej kuchence
I w końcu nasza płyta oraz pierwsza pyszna pomidorowa zupa na nowej kuchence
Nadal gdzieś są jakieś pudła, ale to już drobiazgi
Nadal gdzieś są jakieś pudła, ale to już drobiazgi

Co było dalej?

Zostały detale. Ogólnie nasz remont wygląda tak, że rano pracujemy, a wieczorami remontujemy. Stąd może jeszcze nie ma wszystkiego, ale będzie 😉

Mieliśmy na przykład trochę zabawy z oświetleniem typu LED, tym podszafkowym. Wybraliśmy inne niż sugeruje Ikea, bo znaleźliśmy fajne w Leroy Merlin. ALE po zamontowaniu i zdemontowaniu, przy kolejnym zakładaniu złamał się haczyk. I wiecie co? Nie da się kupić takiego haczyka, musieliśmy kupić kolejny mały LED i od niego zabrać mocowanie. Bez sensu.

Ogólnie bardzo przeżywam ile remont generuje śmieci. Normalnie staram się byśmy żyli w myśl idei less waste (bo zero waste to może nie), a tu po remoncie było tyle folii, kartonów, odpadów, że na samą myśl boli mnie głowa. Na szczęście szybko remontu robić nie będę.

Tak czy tak obecnie kończymy salon, mamy nawet mój wymarzony hamak. Ale to już zupełnie inna historia. Jak dobrze pójdzie to lada dzień pokażę tę kuchnię, została nam jeszcze jakaś listwa, bo pierwotna okazała się ogromna i wymieniliśmy na mniejszą i właśnie tego typu detale, o których wspomniałam już we wstępie 🙂

A tutaj w kuchni, jeszcze bez relingów
A tutaj w kuchni, jeszcze bez relingów

Czemu bez ekipy?

Jeszcze słowem wyjaśnienia, bo czasem pojawia się pytanie (lub też stwierdzenie), że wystarczy wziąć ekipę. Otóż niekoniecznie. Ekipa jest super na duże prace, zobacz totalna demolka kuchni, przeniesienie, pomalowanie i zrobienie pokoju na nowo zajęło im tydzień. Super szybko. Efekt widać. Mieliśmy też świetną ekipę.

ALE są rzeczy, których nikt nie zrobi za nas. To często te detale. Nikt nie rozpakuje tych pudeł z rzeczami, nikt nie zmontuje przywiezionej sofy, nikt nie będzie jeździł kilka razy do zakładu energetycznego by zmienić taryfę, nikt nie będzie za nas biegał ze stołem po całym pokoju by ocenić, gdzie mu najlepiej 🙂 Ogólnie z tym remontem jest sporo zachodu i chyba nie zdawałam sobie, że aż tak dużo. Na szczęście teraz zostały nam już głównie same przyjemności, czyli urządzanie i dekorowanie!

Mam nadzieję, że zaraz zabiorę się za urządzenie małego pokoju, planuję też pewne zmiany w pokoju chłopców… ale ciii 🙂 Trzymajcie kciuki bym kolejnym razem już pokazała coś skończonego!

  • Korzystasz z moich wpisów? Zobacz moje przewodniki i poradniki albo postaw kawkę. Będzie mi bardzo miło!

    Postaw mi kawę na buycoffee.to