Szukaj
Generic filters

Herbata – od czego zacząć i jaką lubię

Herbata

Jaką herbatę lubisz? Przyznam Ci, że przez wiele lat herbatę traktowałam jako ciepły napój, dzięki, któremu robi mi się miło. Aczkolwiek nie stały za tym przemyślenia na jej temat. Ot herbata. Jak jest teraz? Wciąż się uczę, poznaję i próbuję i wkręcam się bardzo! Zatem dziś trochę o herbacie.


W zimowe dni wyjątkową przyjemność odczuwam z picia herbaty. Tak, jak Michał jest od kawy, tak ja od herbaty, choć wciąż się uczę, poznaję i odkrywam. Oczywiście na wyjścia zabieramy termos z gorącą herbatą, bo niesamowicie relaksuje mnie taki gorący kubek z parującą herbatą gdzieś na spacerze. Nie wiem, chyba coś ma magicznego.

Może wiesz co mam na myśli? Sama nie umiem ubrać tego w piękne słowa, ale po prostu picie herbaty, szczególnie gdy mróz szczypie w policzki, sprawia, że robi mi się tak miło. Ciepło. Również na serduchu.

Herbata do termosu
Herbata do termosu
Na naszych rowerowych wyjściach i innych wycieczkach zawsze mamy herbatę
Na naszych rowerowych wyjściach i innych wycieczkach zawsze mamy herbatę

Do termosu – herbata

Jeśli gdzieś wychodzisz to polecam Ci zabrać swój termos lub kubek termiczny z herbatą. Zerknij na mój test termosów i kubków termicznych. Co nalać do środka? Poza gorącym domowym kompotem świetnie sprawdza się właśnie herbata. Jeszcze kilka lat temu podobały mi się termosy z zaparzaczem, ale to nie jest idealna opcja (o tym dalej). Teraz bardziej namawiam Cię by zaparzyć herbatę w dzbanku/kubku i przelać do termosu już gotowy napój. Dlaczego? Herbatę (czy też inny susz) najlepiej zaparzać w temperaturze ok. 75-85 C i przez 2-3 minuty (w zależności od rodzaju). Zatem jeśli zaparzacz cały czas będzie w gorącej wodzie to taki napój może być cierpki, a raczej nie o to chodzi 🙂 Jeśli masz termos z zaparzaczem to oczywiście możesz go wykorzystać, ale po tych 2-3 minutach pamiętaj by go odkręcić i zostawić w domu, a termos zabrać ze sobą.

Wyjątek od tej reguły będzie latem. Jeśli chcesz taki zaparzacz wykorzystać do zrobienia cold brew, czyli takiej herbaty “parzonej” na zimno. Nasypujesz herbaty/suszu i zalewasz zimną wodą po czym zostawiasz na całą noc. I rano zabierasz na wycieczkę/do pracy/szkoły.

Ja najczęściej do termosu nalewam roibosa. Niektórzy mówią, że to wcale nie jest herbata 😉 No, ale lubię. Bardzo. Roibos to taki napar, ale przez to, że nie ma kofeiny, w przeciwieństwie do innych herbat, to u nas jest to również herbata dziecięca. Często dodaję do niego jakieś dodatki, suszonki, przyprawy, aby nabrał słodyczy lub fajnego aromatu. Zatem jeśli kiedyś się gdzieś spotkamy na rowerach i poczęstuję Cię kubkiem gorącej herbaty to najpewniej będzie to roibos 🙂

Herbaty i napary, które może Ty też polubisz?

Wiele lat temu odkryłam, że herbata to nie tylko czarna “siekiera”, która wykrzywia buzię (haha). Tak, takie mam wspomnienie dzieciństwa, z wizyt u babci. Tam herbata była podana w szklance co parzyła paluszki. Gorzka była tak, że nawet 2 łyżeczki cukru nie pomagały 🙂 a może to ja miałam inne “smaki”? Nie wiem do końca, jak z tą gorzką herbatą, ale prawda jest taka, że nie miałam najlepszych skojarzeń. Gorzka, ciemna, w dodatku gorąca. I to by było na tyle, jeśli chodzi o herbaty kiedyś.

Napary, ziółka i owocowe

Oczywiście nie można zaliczyć ich do herbat jako takich, ale przyjemność z ich picia jest spora, więc jeśli nie lubisz klasycznych herbat, albo potrzebujesz czasu by je polubić to zacznij od różnych naparów. Są owocowe, delikatne, ziołowe. Ogrom możliwości.

Rumianek. To pierwszy wybór by zacząć przygodę z “suszem”. Jak Ci posmakuje to polecam zakup całych rumiankowych koszyczków (o ile pamiętam marka teapigs ma w swojej ofercie). Rumianek daje ogrom możliwości, jako samodzielny napój (sam lub np. z miodem, syropem klonowym), ale też jako baza wielu mieszanek!. Ja rumianek piłam litrami (ku przerażeniu mojej mamy, ale zawsze go dla mnie kupowała by móc mnie ugościć).

Mięta. Ale nie taka “na ból brzucha” (swoją drogą obecnie ponoć odchodzi się od tej metody leczenia). Zerknij na miętę pieprzową, też fantastyczna baza różnych miksów.

Hibiskus. To bardzo wdzięczna baza “herbatek”. Taki “cały” jest fantastyczny, bo też pięknie rozwija się w dzbanku, a kolor jest absolutnie zachwycający. Hibiskus ma taki lekko kwaskowaty smak, który mi w dużym natężeniu przeszkadza i czasem robię sobie odpoczynek, ale jest wart uwagi. Bardzo dobry również na zimno!

Owoce i przyprawy. To wielka baza pomysłów. Suszone i/lub liofilizowane owoce, przyprawy (cynamon, kardamon, pieprz), kakao to tylko kilka podpowiedzi. Uwielbiam nasze, polskie dodatki, jak dzika róża, bez czy pędy sosny, ale też od czasu do czasu sięgam po te bardziej odległe, jak orzeźwiający dodatek trawy cytrynowej. Lubię też słodycz lukrecji (za którą Michał nie przepada, ja lubię w herbatach, Bo żelki to nie, nie :)). Dwa moje ulubione miksy to: imbir, kardamon, skórka pomarańczowa, rumianek i lukrecja, a także mięta, trawa cytrynowa, figa i hibiskus.

Roibos. Temat rzeka, już troszkę o nim wspomniałam. Są różne rodzaje, mogą być z różnymi dodatkami. Ogólnie bardzo polecam i dla dorosłych i dla dzieci. Delikatny, lekko słodki napar, dla mnie bomba.

Herbaty

No i dochodzimy do herbat, tych jest ogrom i naprawdę można się zgubić, więc umówmy się, że podrzucę Ci kilka, które dość szybko polubiłam, może i Ty się do nich przekonasz 🙂

Oolong. Chciałam napisać, że fajna zielona herbata na start, ale widzisz, to akurat podobno niebieska herbata, a nie zielona, choć podobno niebieska nie istnieje i raczej jest gdzieś pomiędzy zieloną, a czerwoną i trochę czarną, wciąż jej nie umiem ogarnąć 🙂 Zakręciłam. Ale ogólnie Oolong to temat rzeka, jak się jednak przyjrzysz to wygląda dość charakterystycznie, można też zawiesić oko na tym jak się rozwija i jeśli dodać do tego parzenie w odpowiedniej temperaturze to myślę, że to fajna herbata “na start”.

Genmaicha. Absolutnie moje naj, naj, ulubiona. To herbata z prażonym ryżem – uwielbiam!. Kto nie pił to polecam, smakuje naprawdę świetnie, inaczej, ma taki jakby lekko orzechowy smak.

Matcha. Sproszkowana zielona herbata. Ma piękny, wręcza bajkowy, kolor. Jednak z matchą nie jest tak prosto, wyłącznie do celów kulinarnych (placuszki, babeczki), taka matcha nie jest smaczna po zaparzeniu i można się do niej zrazić. A szkoda. Bo dobra matcha potrafi rozkochać. O markach matchy piszę w kolejnej części. Ja rozkochałam się w matchy. Pijam czasem klasycznie, a czasem w formie matcha latte, gdy mam ochotę przykryć się kocem z kubkiem ciepłego, zielonego napoju z pianką.

Biała. Delikatna w smaku,  jednak mocna jeśli chodzi o zawartość kofeiny. Przyznam, że wiem o niej wciąż niewiele, mimo, że to po nią sięgam najczęściej, głównie ze względu na jej delikatny smak.

Earl Grey blue. To popularna herbata z bławatkiem. Ja długo nie mogłam się przekonać do czarnej, ale dobra herbata (w sensie dobrej marki) robi różnicę. W przypadku czarnej herbaty czuję to mocno, no i ta z bławatkiem smakuje mi bardzo. Lubię też na nią… patrzeć.

Sama szukam kolejnej czarnej, czegoś co mnie rozkocha. Marzy mi się kupno wędzonej (smokey earl grey), ale boję się, że będzie zbyt mocna. Czuję, że tutaj mam jeszcze wiele do odkrycia.

Roibos
Roibos
Tutaj pyszna herbata zielona
Tutaj pyszna herbata zielona

Aromaty, mieszanki, marki herbat

Raczej staram się wybierać herbaty bez aromatów, szczególnie tych sztucznych, wolę naturalne, a jeszcze lepiej bez. Dobra herbata czy taka z ciekawymi dodatkami ma i tak mnóstwo ciekawego smaku. Ale wciąż zdarza mi się zrobić od tego wyjątek. Na przykład ostatnio kupiłam herbatę w puszcze z Muminkami (do których mam słabość). Świetny skład, dużo naturalnych dodatków, ale aromat też (w sumie mogliby się go pozbyć, bo te jagody w środku już dają fajny smak!).

Zazwyczaj jednak staram się kierować składem. No dobrze lubię mieszanki, oszalałam na punkcie, chyba najbardziej hipsterskich, herbat Paper&Tea. Szczególnie tej z dodatkiem bazylii (Sprite’s Delight), no pyszna jest. Już na liście moich życzeń są kolejne. I choć ceny mają wyższe to są bardzo wydajne i piję je z przyjemnością.

Lubię też herbaty Teapigs, w szczególności mieszankę Chai Tea, bo jest naprawdę genialna i z odrobiną syropu klonowego i mleka sojowego smakuje przepysznie. Taka indyjska mieszanka kojarzy mi się z naszymi randkami przy ostrym curry w indyjskiej knajpce. Uwielbiam ją pić. Często przygotowuję samodzielnie mieszankę, gotuję przyprawy, ale ten mix jest na tyle udany, że chcąc szybko wypić coś pysznego sięgam właśnie po nią.

Wspomniałam o matchy. Z matchą to trudna sprawa, bo cena dobrej matchy potrafi przyprawić o zawrót głowy. Ale jak wspomniałam trzeba jednocześnie uważać, by nie kupić takiej do gotowania, a faktycznie tę do parzenia 🙂 Zerknij na matche Matchaeologist (to była jedna z moich pierwszych, tutaj), Kissa, Yamecha, Moya Matcha. Od tych można zacząć, każda jest trochę inna. Możesz zacząć od przygotowania jej w formie matcha latte, ale może o tym kolejnym razem? 🙂

Jakie marki herbaty są warte zainteresowania? Szczerze to nie wiem czy umiem odpowiedzieć na to pytanie. Bo można szukać tych cieszących się uznaniem, historią, jak Harney&Sons, Kusmi, Palais des Thés. Można też pokusić się o te z wszystkich sklepów herbacianych, herbaciarni, szczególnie jeśli wiadomo, jak są przechowywane czy sprzedawca potrafi doradzić. Tutaj też czekam na Twoje sugestie, może warto jakąś herbatę przywieźć z podróży, może masz swoją ulubioną?

Herbaty, puszki, inne cuda
Herbaty, puszki, inne cuda
Roibos, zielona
Roibos, zielona
Matcha
Matcha

Zaparzacze do herbaty i inne metody

Lubię herbaty i na zimno i na ciepło, choć bardziej w wersji ciepłej. Kiedyś zalewałam wrzątkiem, efekt był taki, że wiele herbat wydawało mi się cierpkich, płaskich. Teraz staram się parzyć w odpowiedniej temperaturze, różnica jest ogromna.

Od dawna, dawna piję herbatę tylko “fusiastą“, głównie wynikało to z poszukiwania fajnych naparów ziołowych, potem doszedł aspekt ekologiczny (te saszetki to mnóstwo śmieci i jeszcze niekoniecznie nadają się do bio), a potem na nowo doszedł aspekt smakowy i poszukiwanie tych nowych, ciekawych herbat, kupowanych na wagę niżeli sztuki.

Kupuję do własnych puszek, w puszkach lub słoikach, o ile to możliwe. Trudniej jest wysyłkowo, bo zazwyczaj przychodzą w powlekanych niby papierowych torebkach, no chyba, że uda się kupić taką w puszce. A tak swoją drogą podobno lepiej, jak herbata ma ciemno (czyli puszka to lepsza opcja).

Puszki
Puszki
A tutaj ten drip Hario, o którym wspominałam
A tutaj ten drip Hario, o którym wspominałam

Mamy w domu różne zaparzacze. Od tych wygodnych, malutkich (jak mój ulubiony kotek, czy ostatnio odkryty taki silikonowy), przez siteczka, czajniczki (z różną miłością do nich), po najlepszy wynalazek na świecie – Tea Dripper Hario. Ten ostatni to po prostu czaderska sprawa. Choć jeszcze chciałabym kupić podobny, ale bardziej w podróż, bo ten szklany to nie wiem, jak zniesie podróż kamperem. Chyba, że tam zostaniemy z zaparzaczem kotkiem. Ale to tak na marginesie. Oczywiście herbata powinna móc się rozwinąć itd., ale czasem trzeba znaleźć kompromis. A tak poza tym, to marzy mi się piękny gaiwan 🙂

Tak czy inaczej herbatę uwielbiam. Ale wciąż szukam jakiejś nowej, którą warto spróbować. Zatem koniecznie napisz co polecasz, co pijesz, co lubisz 🙂  Na insta mam już kilka pięknych odpowiedzi, wiem już, że chcę spróbować hōjicha, smokey earl grey i białą darjeeling. Ale, no właśnie daj znać co jeszcze 🙂

Herbaty?
Herbaty?
A to zdjęcie uwielbiam, dobrze pamiętam jak było tam ciepło, w kubku mam akurat herbatę na zimno
A to zdjęcie uwielbiam, dobrze pamiętam jak było tam ciepło, w kubku mam akurat herbatę na zimno
  • Korzystasz z moich wpisów? Zobacz moje przewodniki i poradniki albo postaw kawkę. Będzie mi bardzo miło!

    Postaw mi kawę na buycoffee.to